sobota, 28 maja 2016

Rozdział 11

Witajcie miśki! Nawet nie wiecie jak bardzo brakuje mi tego cholernego laptopa.. Pisanie na telefonie nie jest jakoś super wygodne i za wszelakie błędy przepraszam. Ah no i jeszcze jedno! Nie mam możliwości sprawdzenia ile napisałam, dlatego też rozdział może być dłuższy bądź krótszy. To zależy ile wepchnę do rozdziału. Nie przedłużając - zapraszam! :3
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Luna stała pośrodku niczego. Wypełniała ją pustka w środku jak i na zewnątrz. Dookoła niej zaczęły pojawiać się pewne obrazy, urywki jej własnych myśli - horkruksy, Voldemort, ona sama, Severus..
Krążyły wokół niej. Ah, tyle myśli kłębiło jej się w głowie! Zamknęła oczy, a kiedy je otworzyła ujrzała rozmazany, szary sufit. Ruszyła ręką czując zesztywniałe mięście i coś.. skórzanego. Szarpnęła drugą ręką - to samo. Była związana. Uniosła głowę, próbując usiąść. Na szczęście więzy pozwoliły jej podnieś się do siadu. Rozejrzała się dookoła, a jej wzrok stawał się ostrzejszy z każdą sekundą. Spojrzała na skórzane opaski i podjęł próbę uwolnienia się. Merlinie jaka była szczęśliwa, kiedy jej chude nadgarstki wyślizgnęły się z ucisku! Od razu rozpięła pozostałe i wstała na równe nogi. Jej równowaga była nie najlepsza, ale zdołała ustać w jednym miejscu, a to już coś. Wzrokiem jeszcze raz przeszukała pokój i nie natknęła się na nic, co pomogłoby się jej obronić w razie zagrożenia. No trudno. Ruszyła w stronę drzwi i kładąc dłoń na zimnej gałce, otworzyła je cicho. Wyjrzała czujnym okiem, ale prócz samotnych, ciemnych ścian nie dostrzegła nikogo. Nie znaczyło to jednak, że jest sama, a wręcz przeciwnie. Przemknęła na palcach przez korytarz, zatrzymując się dopiero przy kolejnej parze drzwi. Słysząc czyjeś głosy zbliżyła się, nasłuchując rozmowy.
- Musimy zastanowić się co dalej. - była pewna, że słyszy dyrektora.
- Czy Wy się słyszycie? Nie sądzicie chyba, że ta głupia, mała Gryfonka zrobiłaby coś takiego przez własne "widzimisie". - prychnęła w myślach. Severus jak widać trzymał przy swoim, jednak jego głos i on to było coś czego potrzebowała w tej chwili najbardziej.
- Ależ skąd Severusie, jednak musisz przyznać, że Minerwa widziała ją na własne oczy. Chciałbym, abyś dowiedział się w delikatny sposób co tak naprawdę się wydarzyło. Mogę na Ciebie liczyć, prawda?
- Oczywiście, ale pamiętaj Albusie. Ona.. - niestety nie dane było mu dokończyć.
- Nie chciałbym przerywać tej cudownej dyskusji, jednakże mamy gościa. - Alastor w tym samym momencie otworzył drzwi, a Luna stanęła przed całą masą par oczu, lustrujących ją niczym intruza. Ale czy miała prawo żądać czegoś innego? Po tym co zrobiła?
- Ah, panna Moore. - uśmiechnął do niej Dumbledore. - Jak widze już się obudziłaś. To dobrze. - pogładził swoją długą, szarą brodę.
- Nie musi pan być taki miły. - przymknęła oczy, by po chwili niechętnie je otworzyć. - Pamiętam co się wydarzyło.
- Wszyscy pamiętamy co zrobiłaś, Moore. - rzucił Moody. Jego słowa odbiły się echem w jej głowie. Ona zrobiła? Zaraz! Przecież to nie ona.. nie z własnej woli. Mimo wszystko zignorowała chęć wykrzyczenia im tego  twarze.
- Profesorze, mogłabym z panem porozmawiać? - spojrzała w te cudowne, czarne oczy.
- Słucham.
- Ale.. w cztery oczy. - poczuła na sobie wzrok kilku osób, ale puściła to w niepamięć. Miała przecież większe zmartwienia. Severus kiwnął tylko głową i wrócił razem z nią do pokoju, w którym się obudziła.
- O co chodzi?
- Sev.. ja tego nie zrobiłam. - spojrzała na niego z powagą.
- Wiem o tym. - uśmiechnął się wrednie. - Ty byś się nie zdobyła na zabicie kogokolwiek. Nawet Czarnego Pana.
- Ale oni.. - opuściła głowę w dół.
- Nie przejmuj się tym. Załatwie to. - miał już wychodzić, kiedy nagle usłyszał znowu jej głos.
- On to zrobił..
- Dlaczego? - stanął w miejscu.
- Żeby mnie ukarać.. - przerwała na chwilę. - Miałam przekonać wszystkich, żeby się poddali, ale graniczy to z cudem. Dlatego ukarał mnie zabijając Cho moimi rękoma. - po policzku spłynęła jej łza. Snape odwrócił się, podszedł i objął ją ramionami, przytulając do siebie. - Nie chce już nikogo nigdy skrzywdzić.
- Nie będziesz musiała. Nauczę Cię jak się przed nim bronić, jak nie dopuścić go do umysłu. - odsunął się od niej i skierował do drzwi. - Porozmawiam z Dumbledorem.
- Dziękuje, Sev. - patrzyła na niego, dopóki nie zniknął.
W końcu po dwóch dniach wróciła do Hogwartu. Była wdzięczna McGonagall, która zadbała o to, aby nikt nie wiedział, że to ona jest winna śmierci Cho. Nie zniosłaby odrzucenia swoich przyjaciół, a gdyby wiedzieli na pewno tak by się stało. Siedziała w pokoju wspólnym, kiedy nagle wszedł Harry.
- Harry. - uśmiechnęła się do niego lekko.
- Gdzie byłaś? - spojrzał na nią oczami przepełnionymi pustką.
- Ja.. musiałam opuścić Hogwart na trochę. - patrzyła jak siada obok niej i opiera głowę, wzdychając.
- Cho nie żyje.
- Tak, wiem. Przykro mi, Harry. Wiem ile dla Ciebie znaczyła. - położyła dłoń na jego ramieniu.
- Nie wiesz. Nigdy Cię nie ma, kiedy Cię potrzebuje. - spojrzał na nią z wyrzutem.
- Harry wiesz, że to nie tak.. Ale hej. Jestem tu. - usiadła bliżej i przytuliła go. - I będę dalej. - brunet nic nie powiedział tylko ukrył twarz w jej włosach. Luna dobrze wiedziała jak bardzo jest mu ciężko i czuła się jeszcze gorzej wiedząc, że to z jej rąk.. to przez to, że nie dała rady ich przekonać.
- Przepraszam. Po prostu tęsknie za nią. - powiedział cicho.
Siedzieli i rozmawiali o wszystkim i niczym, nie poruszając więcej tematu Krukonki. W końcu jednak zrobiło się późno i zważywszy na to, że jutro są zajęcia musieli iść spać. Luna weszła do dormitorium i kiedy zauważyła śpiącą już Hermionę, uśmiechnęła się. To co jest teraz miało się niedługo skończyć. Czarny Pan szykował atak, a do zniszczenia go potrzebowali horkruksów. Jednak skąd mieli wiedzieć ile jeszcze muszą zniszczyć?
Stała przed biurkiem w dużym, granatowym pomieszczeniu. Przed nią leżały różne przedmioty. Było ich dokładnie siedem. Przyjrzała się im, czując w nich cząstke siebie. I wtedy obudziła się w dormitorium. Czyżby kolejne wspomnienie Voldemorta? Niestety nie miała czasu ani ochoty teraz o ty  myśleć. Umyła się, ubrała i ruszyła biegiem na zajęcia. A śniadanie? No cóż. Spróbuje następnym razem wstać wcześniej.
Po Transmutacji, Runach, Opiece Nad Magicznymi Stworzeniami, OPCM i wróżbiarstwie w końcu nadszedł czas na obiad! Na Wielkiej Sali znalazła się jako jedna z pierwszych uczniów. Usiadła przy stole i zajęła trzy dodatkowe miejsca, na których po chwili zasiedli Ron, Hermiona i Harry.
- Znowu nie było Cię na śniadaniu. - Hermiona obrzuciła ją szybkim spojrzeniem.
- Zaspałam. - uśmiechnęła się, patrząc przeraszająco.
- No tak. Mogliśmy się spodziewać. - zaśmiał się Ron, nakładając sobie paszteciki na talerz.
- Harry zjedz coś. - odezwała się Hermiona.
- Nie mam ochoty. - burknął, bawiąc się widelcem.
- Albo zjesz po dobroci albo wepchniemy Ci jedzenie na siłę. Przysięgam, że nie jest to przyjemne. - Luna wpatrywała się w niego. W końcu udało jej się go przekonać.
Przez parę następnych dni nie widziała się z Severusem, ale za to spędzała dużo czasu z Harrym, próbując poprawić mu humor. Dostrzegła, że zaczął się częściej uśmiechać przynajmniej przy niej.
Po zajęciach i obiedzie poszli na spacer. Niestety Ron i Hermiona mieli już inne plany, ale co zrobić? Tacy są zakochani. Wolą po prostu przebywać w swoim towarzystwie.
- O czym myślisz? - z zamyślenia wyrwał ją głos Harry'ego.
- O Hermionie i Ronie. - uśmiechnęła się. - Są razem szczęśliwi.
- Tak to prawda. Nigdy bym nie pomyślał, że będą razem. Tak bardzo się od siebie różnią.
- I to ich do siebie przyciągnęło.
- Tak sądzisz? - spojrzał na nią i mimowolnie uśmiechnął się, na co kiwnęła głową.
- Przeciwieństwa się przyciągają. Tak już jest.
- Myślisz, że między mną i Cho było tak samo? - to pytanie, które jej zadał zbiło ją trochę z tropu.
- Myślę, że tak. Harry ona zawsze będzie przy Tobie. - dotknęła jego torsu. - W Twoim sercu. - przytuliła go. - Zobaczysz, wszystko się ułoży.
- Mam nadzieję.
Spacerowali dopóki nie zaczął padać deszcz. Biegli do Hogwartu, by nie zmoknąć za bardzo. W końcu znaleźli się w środku i po paru minutach ogrzewali się przed kominkiem w pokoju wspólnym.
- Było tak ładnie. Nie spodziewałam się, że zacznie padać.. - skrzywiła się, a jej ciało zadrżało.
- Zimno Ci? - spojrzał na nią z troską.
- Tylko trochę. Zaraz pójdę przebrać się w suche ubrania i będzie dobrze. - uśmiechnęła się, a on przytulił ją.
- Dziękuje.
- Za co?
- Pomogłaś mi uporać się z problemami. Teraz jest lepiej. - westchnął.
- Jesteś dla mnie ważny. Nie mogłabym Cię zostawić.
- Ty dla mnie też. - w końcu Luna wstała.
- Czas się przebrać. - uśmiechnęła się. - Tobie też to radzę.
- Poczekaj.. - wstał i złapał ją za ręke, a ona zdziwiona patrzyła na niego. - Jesteś dla mnie naprawdę ważna.
- Wiem, Harry.  W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie rozumiesz. - spojrzał w jej zielone oczy. - Jesteś dla mnie najważniejsza.
- Harry.. - powiedziała cicho, zaskoczona obrotem spraw. - Nie.. Harry to się nie uda. - pokręciła przecząco głową i cofnęła się.
- Dlaczego nie?
- Bo traktujesz mnie jak nagrodę pocieszenia, poza tym kocham kogoś innego.
- Kogo? - zmrużył oczy, wpatrując się w nią.
- Kogoś.. innego. - odwróciła od niego wzrok, a on przybliżył się, patrząc na nią twardo i powtórzył.
- Kogo?

6 komentarzy:

  1. Huhu. Trochę krótko, ale to można zwalić na eee. Maćka. (Laptopa xD) Ale ogólnie to super, miodzio itp. I się wysilę i ci wierszyk napiszę normalnie. :D

    Pierwszy wierszyk piszę Tobie,
    aby pozostawić coś po sobie.
    Rozdział powoli piszę sobie,
    jakie wy jesteście świetne, obie!
    Genialnie czyta się wasze rozdziały,
    które, mam nadzieję, mi się nie przewidziały!
    Harry to idiota ostatni, ale cóż tu poradzę,
    ja tu jedynie własnego bloga prowadzę. ;)
    Nie wiem jak to dokończę,
    ale wiem, że już kończę.
    Białowłosa narobiła dymu,
    a, że pasuje mi to do rymu,
    to nie będę dłużej ciągnąć,
    bo myśli nie chcą drgnąć.
    Dlatego kończę już tutaj właśnie,
    aby to nie było, że to tylko baśnie.

    Życzę ci czasu, weny i laptopa zdrowego. ;)
    Foxie~.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej dziękuję! Wierszyk jest cudowny tak samo bardzo jak te u Marty. *-* Takie komentarze są godne zapamiętania do końca życia. Cieszę się, że Ci się podobał rozdział, bo na tym złomie (moim kochanym telefonie) pisałam to całe wieki! Postaram się dodać kolejny w krótkim czasie. Ah, dziękuję też za wenę :3

      Usuń
  2. Krótkim rozdziałom mówimy: nie!
    No ale wybaczam.. Rozumiem Twoją stratę, ból, niechęć do życia i takie tam, bo sama bym się pochlastała gdybym straciła moje drogie, żółciutkie słoneczko. *.*
    Ale wracając do rozdziału to świetny! Ach, nie spodziewałabym się, że Harry zacznie się przystawiać do Luny.. Ale niech tylko Snape się o tym dowie, oj będzie wesoło xD
    Dobrze, że chociaż nietoperek jest uwierzył, bo już się bałam, że i on ją zdepcze jak śmiecia. :(
    Ale nie zawiodłam się!
    Pięknie, cud, miód i maliny, a ja czekam niecierpliwie na ciąg dalszy!

    Pozdrawiam
    Ja <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na swoja obronę dodam, że ten rozdział jest dłuższy od poprzedniego! :3
      Nawet bardzo... O ile się dowie, buahahaha!
      Nie mogłabym xD.
      Jestem zachwycona, że Ci się podobało!

      Usuń
    2. Naprawdę? No dobra, niech Ci będzie, chociaż Twoje argumenty wciąż mnie nie przekonują.....
      Niech się dowie, niech się dowie! Niech skopie dupsko Potter'a :3

      Usuń
    3. No weź fajnie będzie <3. Uwierz mi.
      To się okaże

      Usuń