sobota, 7 maja 2016

Rozdział 3

I oto jest kolejny rozdział. Jak obiecałam trochę Was rozpieszczę. Ten rozdział jest dłuższy i pisałam go pół dnia ;-;. Ale było warto *-*. Zapraszam!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Minęło parę dni zanim Snape wrócił do Hogwartu. Luna pierwszy raz po powrocie zobaczyła go dopiero na kolacji. Siedział jak zwykle przy stole nauczycieli w swojej czarnej szacie. Tak bardzo tęskniła za widokiem jego naburmuszonej twarzy, ale teraz kiedy tu był ogarnął ją niepokój.
Wiedziała, że dłużej nie może zwlekać. W końcu z zamyślenia wyrwał ją łokieć Hermiony wbity w jej żebra.
- Nie gap się tak na niego, bo w końcu ktoś zauważy, że ślinisz się do Snape'a. - posłała jej rozbawione spojrzenie.
- Nie ślinię się! - obrzuciła ją gniewnym spojrzeniem. - Ja po prostu zastanawiam się co będzie dalej.
- Kiedy z nim pogadasz?
- Planowałam po kolacji, ale sądząc po tym jak wygląda to chyba zły pomysł.. - wbiła widelec w mały kawałek pomidora.
- Nie podoba mi się ta mina! - dźgnęła ją po raz kolejny. - Tchórzysz!
- Nie, Hermiona to nie tak. - spojrzała na nią. - Dobra.. może trochę.
- Nie będzie tak źle. - uśmiechnęła się do niej szczerze. - Muszę już iść. - powiedziała wstając. - Obiecałam Ronowi, że pomogę mu z eliksirem.
- To do zobaczenia potem. - odprowadziła ją wzrokiem do drzwi, po czym dokończyła swoje jedzenie i też wstała, opuszczając Wielką Salę.
Po krótkiej chwili była już w dormitorium. Położyła się na łóżku i patrzyła w sufit. Próbowała uspokoić swoje myśli, ale nie potrafiła. Czuła, że ten dzień będzie dłużył się w nieskończoność. W końcu podniosła się z łóżka i ruszyła w stronę lochów. Kiedy stanęła przed drzwiami do jego gabinetu zawahała się. Nie wiedziała czy da radę, ale przecież nie miała innego wyjścia. Uniosła dłoń i zapukała. Drzwi otworzyły się, a w nich stał Snape. Zmierzył ją wzrokiem, jednak nic nie powiedział.
- Sev.. muszę Ci o czymś powiedzieć. - spojrzała na niego. On tylko skinął głową i wpuścił ją do środka wskazując fotel.
- Usiądź. - jego głos krył w sobie zmęczenie, wyczuwała to. Kiedy usiadła, znowu się odezwał. - Co chciałaś mi powiedzieć?
- Ja.. - przerwała na chwilę. - Wyglądasz na zmęczonego. Może przyjdę innym razem?
- Tyle razy widziałaś mnie jak wracałem i nadal się o to martwisz? - uśmiechnął się wrednie.
- Zawsze się o Ciebie martwię. - powiedziała całkowicie poważnie, a w jej oczach czaiło się tyle uczuć do niego.
- No już. Mów o co chodzi. - rozsiadł się wygodnie w drugim fotelu.
- Kiedy w dniu zakończenia szkoły powiedziałeś mi, że wakacje spędzimy osobno - pojechałam do rodziców. - zaczęła od samego początku. - Pierwszy miesiąc był cudowny. Tęskniłam za domem będąc w Hogwarcie, a wtedy byłam tam - w moim domu z bliskimi.
Gdzieś tak w połowie wakacji zjawili się u nas śmierciożercy. Rodzice byli wtedy na jakimś spotkaniu, a ja nocowałam u przyjaciela. Miał na imię Jim.. - przerwała na chwilę, żeby ułożyć sobie wszystko w głowie.
- Miał? - odezwał się po chwili, a ona skinęła tylko głową.
- Byliśmy sami. Jim stwierdził, że skoro tak rzadko się widujemy to powinniśmy zrobić sobie noc filmową. - uśmiechnęła się smutno. - Zrobiliśmy popcorn, przygotowaliśmy filmy i napoje. Brakowało tylko poduszek i koca. Taki nasz mały rytuał. - przygryzła wargę. - Powiedziałam, że zostanę na dole, i żeby to on po nie poszedł. Po chwili usłyszałam huk i krzyk Jima, a potem ten śmiech. Przeszywający śmiech. Pobiegłam na górę, a on leżał na podłodze cały we krwi. Próbowałam mu pomóc, ale jego serce nie biło. - po jej policzku spłynęła łza, którą szybko wytarła. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się smutno. - Miałeś fatalne wyczucie czasu, kiedy przysłałeś mi list trzy dni później. Pamiętasz co w nim było? - przerwała na chwilę, ale on nie odezwał się. - Napisałeś, że są komplikacje i na jakiś czas musimy przestać się do siebie odzywać. Bałam się i z całych sił starałam przekonać samą siebie, że tak musi być. Przecież pracujesz dla Czarnego Pana. To nie są żarty i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, dlatego przestałam się odzywać. Rodzice postanowili, że musimy zmienić otoczenie albo raczej, że to ja muszę je zmienić. Wyjechaliśmy w góry do małego domku tuż za lasem. Było tam naprawdę super. - głos się jej na chwilę załamał, ale wzięła się w garść i mówiła dalej. - W końcu na chwilę zapomniałam o tym co się wydarzyło. Pewnego dnia tata pojechał na ryby nad jezioro, które znajdowało się kawałek od miejsca, w którym mieszkaliśmy. Razem z mamą wyszłyśmy na spacer. Zbierałyśmy grzyby i jagody. Naprawdę bardzo nienawidzę tego robić, ale ona była taka szczęśliwa. - zamknęła oczy. - I wtedy zjawił się śmierciożerca. Bałam się. Mama powiedziała, że mam uciekać, ale ja nie potrafiłam się ruszyć. Śmiał się tak samo paskudnie jak tamtej nocy. Powiedział, że ze względu na moje geny jestem zagrożeniem. Wycelował we mnie różdżką i rzucił zaklęcie. Ostatnia rzecz jaką pamiętam to, to że mama mnie zasłoniła. Własnym ciałem, umierając na moich oczach. Nie mam pojęcia dlaczego mnie wtedy nie dobił. - spod jej powiek wypływały łzy, które leniwie spływały po jej policzkach. - Wiesz co było potem? - zapytała głucho nie oczekując, że odpowie. - Wrócił tata. Był załamany tak samo jak ja, ale z całych sił starał się sprawiać pozory silnego. Zabrał mnie stamtąd. Przeprowadziliśmy się bardziej na zachód. Nazajutrz od przeprowadzki odwiedził nas Dumbledore. Rozmawiał z moim tatą, a ja siedziałam w pokoju. Nie byłam w stanie stamtąd wyjść. Mówił coś o naszym bezpieczeństwie. Przynajmniej coś takiego powiedział mi tata. - skrzywiła się. - Niedługo potem dostałam list, w którym szanowny dyrektor napisał, że chciałby, abym stawiła się u niego w gabinecie za dwa dni. Chciałam, ale byłam wrakiem samej siebie. Jak potem się dowiedziałam to było spotkanie, na którym miałam być ja, Ty i on. Mieliśmy "porozmawiać" o tym co łączy mnie i Ciebie, Sev. Chciał przekonać Cię, że związek nauczyciela i uczennicy to kompletna pomyłka. Jak dobrze się orientuje nic Ci o tym nie powiedział, prawda? O tym co się stało i dlaczego mnie nie ma? Zamiast tego postanowił wykorzystać to przeciwko mnie. - przerwała na chwilę. Chciała pozbierać myśli, zanim dokończy.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? - spojrzał na nią z nutką szoku i niezadowolenia.
- Bo Czarny Pan postanowił dokończyć to co zaczął.
- O czym mówisz?
- Przysłał go znowu.. Trzeci raz. Nie wiem dlaczego, ale cholernie zależało mu na tym, żeby zrównać mnie z ziemią. Ostatni dzień lata. Pojawił się znikąd, rozbrajając mojego tatę. Był z siebie taki dumny. Śmiał się, że dzisiaj zabije doszczętnie członków rodziny Moore.  - próbowała się uspokoić, ale to tak bardzo bolało. Wystarczył jeden miesiąc, a dokładniej 3 dni, żeby pozbawić ją wszystkiego na czym jej zależało. Objęła swoje kolana podciągając je pod brodę i oparła na nich swoje czoło. Jej ciało drżało dłuższą chwilę, aż w końcu podniosła głowę ukazując zapłakane oczy. -  Podałam mu swoją różdżkę, żeby miał jak się bronić. Zaczęli rzucać w siebie zaklęciami. To był najgorszy pojedynek jaki musiałam oglądać. W końcu ktoś musiał popełnić błąd. - zacisnęła pięści na swoich kolanach. - Niestety nie był to śmierciożerca. Tata padł jak długi na podłodze.. taki zimny. Chciałam wziąć swoją różdżkę, ale był szybszy. Zamknęłam oczy i.. czekałam na śmierć, która niestety nie nadeszła.. W naszym domu pojawił się Dumbledore, Moody i reszta zakonu łącznie z Hermioną. Zabili go. - spojrzała na niego. - Ale ja przeżyłam. Zabrali mnie do Hogwartu. W skrzydle szpitalnym spędziłam jeden dzień, dlatego nie było mnie na rozpoczęciu roku. Potem przyszłam do Twojego gabinetu, ale Cię nie zastałam. Czekałam jak idiotka cztery dni, aż wrócisz od Czarnego Pana i tylko po to.. żeby usłyszeć, że to już koniec. - patrzyła na niego, przepełniona bólem. - Po tym co się wydarzyło Dumbledore wezwał mnie do swojego gabinetu. Powiedział, że wszyscy nauczyciele zostali poinformowani co się wydarzyło, i że cieszy się z tego, że nie jesteśmy razem. Twierdził, że tak będzie lepiej.. Powiedział albo raczej zażądał mojego milczenia. Obserwował mnie dzień w dzień pilnując, żebyś przypadkiem się nie dowiedział. Nie chciał, żeby cokolwiek przeszkodziło mu w jego planie. - patrzyła na niego przez chwilę, a potem odezwała się. - Od dłuższego czasu dręczą mnie koszmary.. Budzę się w nocy z krzykiem i nie potrafię się uspokoić. Prawie każdy z tych "snów" jest inny, ale kończą się tak samo. Za każdym razem umieram. Dlatego proszę, Sev.. Pomóż mi.. - jej drobne ciało drżało. Wszystkie wspomnienia, które mu opowiedziała z tych cholernych wakacji bolały raz za razem.
- Luna.. - powiedział cicho i przyłożył dłoń do skroni, rozmasowując je. Podniósł głowę, wstał i podszedł do niej, chwytając ją za nadgarstki i tym samym zmuszając do wstania. Objął ją mocno ramionami, przytulając do siebie. - Przepraszam.. - Luna oplotła go rękoma w pasie i wtuliła się w niego.
- A-ale.. za co?
- Za to, że mnie nie było. Powinienem był zauważyć, że dzieje się coś złego. - warknął, wściekły na siebie, a ona nic na to nie odpowiedziała. Chłonęła tę chwilę, w której byli blisko siebie. Chwilę podczas której mogła usłyszeć bicie jego serca. - Od teraz nic złego Ci się nie stanie. Nie będę spuszczał z Ciebie oka nawet na sekundę.
- Ale mimo to nie będzie tak jak kiedyś, prawda? - spojrzała na niego. - Nie zrozum mnie źle. To wcale nie tak, że jest mi teraz źle. - wtuliła się w niego mocno. - Ale mimo tego, że wiesz co tak naprawdę się wydarzyło.. My..
- .. wrócimy do relacji profesor i uczennica. - dokończył za nią. Luna zamknęła oczy. Kochała tego faceta, a on kochał ją.. chyba. Więc w czym tkwił problem? Chciała zapytać, ale wiedziała, że ten temat został przez niego zamknięty.
- Skoro to ostatni dzień, kiedy zachowujesz się tak.. - uśmiechnęła się delikatnie. - To mogę z Tobą zostać? - ku jej zdziwieniu uśmiechnął się.
- Tak, możesz. To będzie nasz ostatni taki dzień. Potem wszystko wróci do "normy". - pociągnął ją za rękę i wyszli z jego gabinetu. Przemknęli się korytarzem do jego komnat i weszli niezauważenie.
- Tak dawno mnie tu nie było. - usiadła na skraju jego łóżka, po czym wczołgała się pod kołdrę. - Możesz zająć kanapę. - uśmiechnęła się do niego zadziornie. Snape podszedł do niej i zrzucił z niej kołdrę, po czym wziął ją na ręce i posadził na biurku.
- Możesz zająć biurko. - patrzył na nią triumfalnie. - Tylko nie skop moich papierów, bo sama będziesz je układała.
- Jesteś okropny. - zeskoczyła na podłogę, a on przyciągnął ją do siebie, przytulając.
- Tęskniłem za Tobą.. - wyszeptał jej do ucha, a ona nie potrafiła uwierzyć w to co usłyszała. Już miała zacząć mówić, ale on jej przerwał, jakby wiedząc co chce powiedzieć. - Nie zaczynaj, Luna. To ostatni dzień. Nacieszmy się sobą ostatni raz bez kłamstw.
- Bez kłamstw.. - spojrzała na niego. - W takim razie powiem Ci coś co jest prawdą. - uniósł brew, czekając na to co powie. - Ja nigdy nie przestanę Cię kochać. - uśmiechnęła się do niego.
- A ja nigdy o Tobie nie zapomnę. - powiedział, patrząc w jej zielone oczy. - Przynajmniej do końca dnia. - rzekł, a kiedy zobaczył jej naburmuszoną minę nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Rozmawiali jeszcze długo po północy, aż w końcu ułożyli się w łóżku przytuleni do siebie i zasnęli.

Luna poderwała się do siadu. Rozejrzała się dookoła. Była u Snape'a, więc jednak nie przyśniło jej się to. Uśmiechnęła się sama do siebie, zerkając na niego. Spał tak słodko. Było jej przy nim tak dobrze, jednak to wspaniałe uczucie przerwał fakt, że od jutra już tak nie będzie. To ją bolało. Jak miała zachowywać się tak jak wcześniej? Z dystansem? Jakby w ogóle go nie znała? Nie potrafiła. Myślami była tak bardzo oddalona, że nie zauważyła spływających łez po jej policzkach. Pociągnęła nosem i wytarła łzy, niechcący szturchając Severusa. Znieruchomiała. Miała nadzieję, że się nie obudzi, ale myliła się. Sev nagle podniósł się do siadu, łapiąc ją w talii. Miał zamknięte oczy i powolne ruchy.
- Czemu nie śpisz? - mruknął, zaspany.
- Tak jakoś.. - uśmiechnęła się smutno sama do siebie. Wtedy otworzył oczy.
- Płakałaś. - powiedział krótko, przyglądając się jej twarzy. - Co się stało? - czuła, że ma serce w gardle, ale przecież mieli mówić sobie prawdę, prawda?
- Ja nie potrafię zapomnieć. Nie będę w stanie zachowywać się jak wcześniej, jak Twoja uczennica. Nie potrafię mieć do Ciebie takiego dystansu. - spojrzała na niego. - Przepraszam, Sev..

8 komentarzy:

  1. We wtorek kolokwium z anatomii, a ja co robię? Czytam jakieś cholerne opowiadanie i uśmiecham się głupkowato do laptopa. Dobrze, że nikt mnie nie widzi.. Aż mi się łezka w oku zakręciła! Och za dobrze znam ten ból.. :/
    Piękny, cudowny i wzruszający rozdział! <3 I w końcu trochę dłuższy. Podoba mi się to gotowe uczucie, a nie budowanie relacji od zera. Ale jestem ciekawa jak będą dalej żyć w relacjach..
    No to nic, będę koczować na następny rozdział i mam nadzieję, że się nie naczekam za długo!

    Pozdrawiam gorąco i przesyłam multum weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz jak to jest. Łatwiej opisać uczucia zbliżone do tego co sami czujemy. A wracając do rozdziału.. podoba Ci się! *-*
    Chciałam napisać od zera, ale.. eh.. jestem bardzo niecierpliwa jeśli o to chodzi i u mnie bardzo szybko akcja się rozwija, a przecież nie o to mi chodzi ;>. Chce potrzymać Was trochę w niepewności.
    Tak między nami.. ja sama nie wiem jak ich relacja się rozwinie, ale przecież to jest w tym najlepsze :3. Długo raczej czekać nie będziesz musiała, bo jak dobrze pójdzie to rozdział pojawi się jutro! I nie później niż dzisiaj.
    Dziękuję za wenę. Zbieram taczkami. Nie żebym miała jakiś zastój, ale wiadomo - weny nigdy dość! :3
    Ps. Pozdrawiam cieplutko miśku <3
    Ps.2 Nie zdążyłam przed wyjściem powiadomić Fox ;-; mam nadzieję, że nie będzie bardzo zła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, dlatego sama piszę właśnie moje ulubione fragmenty.. Ale sobie na nie poczekacie hehehe!
      I dobrze - lepiej tak niż coś na siłę. :D
      Och myślę, że za kare zje Twoje ciastka.. :/

      Usuń
    2. Wiadomo, dlatego sama piszę właśnie moje ulubione fragmenty.. Ale sobie na nie poczekacie hehehe!
      I dobrze - lepiej tak niż coś na siłę. :D
      Och myślę, że za kare zje Twoje ciastka.. :/

      Usuń
    3. O nieee.. ja chce już kolejny Twój rozdział ;-;.
      Dokładnie! :3
      O nie ;-; moje ciasteczka

      Usuń
  3. Jak dla mnie za dużo cukruuuuuuuu~. :D Ale i tak jest świetnie! Pięknie, fascynująco i co najważniejsze nie przesadzone! ;D Ten cukier jest dobrze dobrany i wystarczy na to, aby upiec nowe ciasteczka. ;) Ode mnie dostajesz cały koszyk~! ;D

    Pozdrawiam i weny ci życzę,
    C.S Fox Potterhead~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fox! Kochasz mnie *-* (ciasteczka!). Kolejny rozdział dodam za niedługo.. jakoś w granicach pół godzinki, więc zapraszam ;>

      Usuń
    2. Okie. ;) Będę czekać. :)

      Usuń