niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 5

Jest już dość późno, ale ja jestem w stanie myśleć tylko o opowiadaniu xD. Tak, więc nabazgrałam kolejny rozdział i jestem z siebie dumna, mimo spóźnienia (wybacz Marta ;-;),
Zapraszam do czytania! :3 Isa
Ps. Za wszystkie błędy przepraszam!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jechali pociągiem bardzo długo i ku jej zdziwieniu nie wysiedli w Londynie. Była pewna, że jest to ostatnia stacja, jednak myliła się. Profesor McGonagall wyjaśniła jej, że uczniowie i osoby, które nie mają pozwolenia - nie mogą jechać dalej niż do Londynu.
Oni jednak nie mieli takiego ograniczenia. Ich droga zdawała się nie  kończyć. Jej nauczycielka powiedziała, że będą jechać jeszcze bardzo długo i poleciła jej, aby spróbowała zasnąć. Ułożyła się wygodnie i zamknęła oczy, próbując choć na chwilę usnąć. Zajęło jej to trochę czasu, jednak udało się. Czarną przestrzeń w jej głowie nagle rozerwał obraz dużej polany. Stała pośrodku i patrzyła w stronę lasu. Czuła niepokój. Bezchmurne niebo nagle pociemniało. Rozejrzała się dookoła, widząc niebieskie poświaty otaczające ją, które po krótkiej chwili przybrały postać ludzi. Niektórych z nich rozpoznała - James'a i Lily Potter - rodziców Harry'ego, Jima, Syriusza Black'a, swoich rodziców i rodziców Neville'a. Reszty niestety nie znała. Patrzyli na nią, a ich wzrok był pusty. To było trochę przerażające. Wszyscy naraz unieśli dłonie wskazując na las, a potem rozmyli się. Po chwili poczuła szarpnięcie i otworzyła oczy. Nad nią stała profesor McGonagall.
- Moore wstawaj. Jesteśmy na miejscu.
- Już? - wstała, przecierając oczy.
- Już? - powtórzyła, rozbawiona. - Moore spałaś 10 godzin.
- Tak długo? - patrzyła na nią nie dowierzając, po czym wyszła za nią z pociągu. Stacja, na której wysiedli była.. no cóż jak to ująć - właściwie nie było jej. Wysiedli gdzieś w pobliżu lasów.
- Teraz będziemy podróżować na miotłach w zwartym szyku. Ja polecę przodem, w środku będziesz Ty, a na końcu Minerwa. - patrzył na nią. - Wszystko jasne?
- Tak. - kiwnęła głową. - Właściwie to mam jeden problem.
- Jaki?
- Nie mam swojej miotły. - odpowiedziała, patrząc na niego.
- To nic. - odezwała się profesor McGonagall, podając jej miotłę. - Ja ją zabrałam.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się, po czym wszyscy troje wsiedli na miotły i ruszyli w drogę. Lecieli bardzo długo. Zastanawiała się jak daleko Dumbledore postanowił ją wywieść.
- Za chwilę lądujemy. Nie straćcie kontaktu wzrokowego. - odezwał się Moody, po czym skierował swoją miotłę w dół. Luna szybko ruszyła w jego ślady, próbując nie zahaczyć o żadną z wystających gałęzi. W końcu jej stopy stanęły na ziemi.
- Oto jesteśmy. - uśmiechnęła się dumnie McGonagall.
- To.. - rozejrzała się dookoła. - Nic tu nie ma. - spojrzała na nią, a Moody roześmiał się.
- Myślałem, że lepiej uczycie swoich uczniów. - uniósł różdżkę do góry i wymamrotał zaklęcie, a po chwili przed nią stanął ogromny dom. Wyglądał na opuszczony, ale nadal robił spore wrażenie.
- Co to za miejsce? - zapytała, idąc za swoją nauczycielką.
- Moja droga.. - uśmiechnęła się. - To jest dom rodzinny profesora Dumbledore'a. - te słowa wywołały u niej szok i mieszankę uczuć. Z jednej strony była ciekawa dlaczego dyrektor wysłał ją do własnego domu, a z drugiej nie wiedziała czego się spodziewać w środku. W końcu przekroczyli próg, a jej oczy chłonęły wszystkie nowe rzeczy wokół niej. Wnętrze budynku wyglądało o niebo lepiej. Jasne ściany i stare meble nadały wnętrzu ciepła. Rozglądała się na prawo i lewo, ale nigdy nie przypuszczałaby, że w tym domu wychowywał się sam Albus Dumbledore. McGonagall pokazała jej pokój, w którym miała spać przez najbliższy czas. Był zupełnie inny niż reszta domu. Ściany w kolorze grafitu idealnie współgrały z białym sufitem i meblami w tym samym kolorze. Podłoga zrobiona z czarnego drewna hebanu była cudowna. Rozglądała się, podziwiając każdą drobną rzecz w pomieszczeniu.
- Tu jest cudownie. - szepnęła.
- Profesor Dumbledore wiedział, że Ci się spodoba.
- Ale.. skąd? - spojrzała na nią.
- To był jego pokój. - uśmiechnęła się, obserwując jak Luna dotyka starych mebli i łóżka, które było zadziwiająco duże z baldachimem opadającym do ziemi.
- W życiu nie pomyślałabym, że profesor Dumbledore tu mieszkał.
- Albus skrywa dużo tajemnic. Podejrzewam, że nikt tak do końca nie wie o nim wszystkiego. - odwróciła się, ruszając w stronę drzwi. - Chodź Luna. Musimy z Tobą porozmawiać. - białowłosa zmrużyła oczy, ale po chwili szła tuż za McGonagall. W końcu znalazły się w przestronnym salonie. Luna usiadła w fotelu naprzeciwko kominka, w którym już palił się ogień.
- Tak, więc skoro jesteśmy już wszyscy możesz zaczynać Alastorze. - zwróciła się do niego i zasiadła na kanapie.
- Dobrze wiesz dlaczego tu jesteśmy, więc nie ma sensu tego mówić po raz kolejny. Wokół domu razem z Minerwą stworzyliśmy pole siłowe dzięki, któremu nikt nie powinien nas zauważyć. Jednak jeśli tak się stanie i ten ktoś będzie próbował się tu dostać zostanie zaatakowany zaklęciem unieruchamiającym. Gdyby doszło do takiego incydentu od razu będziemy o tym wiedzieć. - spojrzał na nią, jakby upewniając się czy wszystko rozumie. - W czasie naszej obecności tu chciałbym, abyś stąd nie wychodziła. Jednak gdybyś musiała, ale naprawdę bardzo musiała to nie wolno Ci wyjść beze mnie lub bez pani profesor. Ponadto będziemy trzymać warty. Ja będę nas pilnował w nocy, natomiast profesor McGonagall w dzień. Załapałaś? - Luna kiwnęła tylko głową. - Gdybyś przez okno zauważyła, że ktoś się zbliża lub nas obserwuję od razu nam to mówisz. Jeśli wyczujesz czyjąś obecność nawet, jeśli nie będziesz pewna w stu procentach - mówisz nam. Staraj się nie hałasować za bardzo i zawsze miej przy sobie różdżkę. Śpij z nią, jedz, pij, myj się, czytaj lub cokolwiek innego, ale nigdy nie zostawiaj jej dalej niż na wyciągnięcie ręki.
- Dobrze. - odpowiedziała, słuchając uważnie co do niej mówi.
- Śniadanie, obiad i kolacja będą o tej samej godzinie co w Hogwarcie. Gdybyś jednak chciała zjeść coś w międzyczasie to wszystko znajdziesz w kuchni. To pierwsze drzwi po prawej od wejścia do domu. To wszystko chyba, że o czymś zapomniałem. - spojrzał wymownie na nauczycielkę.
- Ah, tak. W kuchni znajduję się kominek, który od jutra będzie podpięty do sieci Fiuu. Przejść tutaj będą mogły tylko osoby, które podróżować będą bezpośrednio z gabinetu profesora Dumbledore'a. Stanowić to będzie dla nas ewentualną drogę ucieczki.
- Rozumiem. - kiwnęła głową.
- W takim razie możesz iść do kuchni coś zjeść lub do pokoju.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- Tak? - spojrzała na nią.
- Gdzie jest łazienka?
- W Twoim pokoju. - uśmiechnęła się.
- Dziękuję, pani profesor. - uśmiechnęła się do niej lekko i ruszyła w stronę swojego pokoju. Chwyciła swoją torbę, wyciągając czarną bluzkę na ramiączkach i krótkie, szare spodenki. Odgarnęła włosy na prawą stronę i ujęła śpiącego szczurka w dłonie. Włożyła go do torby, przykrywając swoją bluzą i wzięła ubranie, ruszając do łazienki. Weszła do pomieszczenia, które wielkością dorównywało ich dormitorium w Hogwarcie. Odkręciła ciepłą wodę, która zaczęła wypełniać wannę. Położyła swoje ubrania oraz różdżkę na szafce stojącej zaraz koło umywalki i rozebrała się, po chwili wchodząc do wanny. Czuła jak jej  mięśnie rozluźniają się. Potrzebowała tej ciepłej kąpieli bardziej niż zwykle.  Zakręciła wodę i zamknęła oczy, rozmyślając nad tym co przyśniło jej się w pociągu. Zastanawiała się dlaczego oni wszyscy się pojawili. Była pewna tylko tego, że byli martwi. Rozkoszowała się ciepłą wodą jeszcze trochę, aż w końcu postanowiła, że czas wyjść. Umyła jeszcze tylko włosy i wyszła. Wytarła się dokładnie ręcznikiem i ubrała, po czym zabrała różdżkę i wyszła z łazienki. Usiadła na łóżku i wyciągnęła ostrożnie szczotkę z torby. W końcu nadal był tam jej mały szczurek, na którego musiała uważać. Uśmiechnęła sie do siebie i zaczęła rozczesywać swoje długie, białe włosy, które po paru minutach związała w kucyk. Przechyliła się do tyłu, opadając na łóżko plecami i wtedy przypomniała sobie coś. Ci wszyscy "ludzie" w jej śnie wskazywali w stronę lasu. Pytanie brzmi "dlaczego". Westchnęła zastanawiając się nad tym, ale nie wymyśliła nic co miałoby większy sens. Po chwili usłyszała cichutkie popiskiwanie. Podniosła się do siadu i sięgnęła do torby, wyciągając z niej szczurka. Był głodny tak jak i ona. Delikatnie  trzymając go w dłoniach wstała i ruszyła do kuchni. Szła przez korytarz, aż w końcu skręciła do interesującego ją pomieszczenia, w którym zastała swoją nauczycielkę.
- Oh, Luna.. - uśmiechnęła się, widząc ją. - Myślałam, że poszłaś już spać.
- Nie, jeszcze nie. Zgłodnieliśmy. - uśmiechnęła się do niej.
- My? - zdziwiła się, patrząc na nią. Luna podeszła do niej i odsłoniła dłoń, ukazując malutkiego czarno-białego szczurka.
- Jaki on jest mały. - uśmiechnęła się.
- Mogłaby go pani przez chwilę potrzymać? A ja w tym czasie przygotuję mu coś do jedzenia. - zagadnęła, patrząc na nią.
- Oh, oczywiście. - Luna delikatnie przeniosła swojego towarzysza do rąk pani profesor.
- Dziękuję. - podeszła do lodówki, wyciągając parę warzyw. Ukroiła każdego po kawałku i porozcinała na mniejsze kawałki, po czym wyjęła dwa talerzyk i ułożyła na jednym z nich jedzonko. Podeszła do stolika i postawiła na nim talerz z jego kolacją i drugi z wodą, po czym postawiła tam też szczurka, który od razu zaczął jeść.
- Jak się wabi ten słodki maluszek?
- Właściwie to.. to jeszcze nie dałam mu imienia. - zrobiło jej się głupio. - Mam go naprawdę bardzo krótko i bardziej skupiłam się nad jego opieką niż nad wymyśleniem mu imienia.
- Rozumiem. - zastanowiła się przez chwilę. - W takim razie może Dante?
- Dante? - zdziwiła się, patrząc na nią.
- Tak. - skinęła głową. - Jest to włoskie imię, które oznacza "trwałość". - Luna uśmiechnęła się.
- Będzie mu pasowało. - pogłaskała go po pyszczku. - No maluchu! Od teraz masz na imię Dante. - powiedziała radośnie i w tym samym momencie jej brzuch dał o sobie znać głośnym burknięciem. - Chyba czas, żebym i ja coś zjadła. - podeszła do lodówki i schowała wszystkie warzywa, które wyciągnęła, po czym sięgnęła po ser, cebulę i masło. Ułożyła kromki na blacie i rozsmarowała na nich masło, następnie układając na nich ser i pokrojoną w plasterki cebulę. Sięgnęła jeszcze po parę przypraw typu biały pieprz i curry, po czym sypnęła nimi po swoich kanapkach. Posprzątała po sobie i ułożyła jedzenie na talerzu, który chwyciła w rękę. Podeszła do stołu, przy którym siedziała McGonagall i usiadła.
- Smacznego. - uśmiechnęła się do niej, upijając łyk herbaty.
- Dziękuję. - odpowiedziała miłym tonem i zaczęła jeść. W międzyczasie rozmawiała ze swoją nauczycielką właściwie o niczym. Nie znała jej od tej strony, ale jednego była pewna - była bardzo miłą i dobrą osobą, choć w szkole starała się sprawiać wrażenie surowej i rygorystycznej. Po skończonej kolacji umyła swój talerz i ten, z którego jadł Dante. Pożegnała się z profesor McGonagall i biorąc szczurka na ręce, ruszyła do pokoju. Przeszła przez korytarz i znalazła się w pokoju. Podeszła powoli do łóżka i wyciągnęła z torby czarną, ciepłą bluzę z kapturem. Położyła ją na poduszce, robiąc z niej przytulne łóżeczko i ułożyła w niej szczurka, przykrywając go kapturem. - Dobranoc. - uśmiechnęła się sama do siebie, siadając na łóżku. Ściągnęła torbę na podłogę i wczołgała się pod kołdrę, a sen bardzo delikatnie zaczął ją kusić. Długo zastanawiała się nad tym co stało się w ostatnim czasie, a najwięcej myśli dotyczyło snu z pociągu. Nie mogła przestać o nim myśleć. Czuła, że oni w pewien sposób chcieli ją ostrzec. Tylko przed czym...?

4 komentarze:

  1. Oho.. Jestem ciekawa tego snu: co on znaczył? I w ogóle kim jest nasza Luna, że tak zależy Voldziemu na niej. A lubię być ciekawa, chociaż jestem niecierpliwa i już chciałabym poznać odpowiedź!
    Świetnie, pięknie i cacy. <3 Poproszę mojego Seva bo czuję, że ich historia będzie słodka, oj tak. :3
    Imię dla zwierzaczka.. No istne cudo, nie wiem kto wymyślił takie wspaniałe imię! :D
    Widzę, że idzie Ci coraz sprawniej pisanie, także wyczekuję z tęsknotą kolejnego rozdziału. <3

    Dużo weny, pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznasz wszystkie odpowiedzi w swoim czasie, buahahahaha! xD
      Dziękuję bardzo <3. Sev jest zajęty.. pierze skarpety XD.
      Niech pomyślę.. Któż mógł wymyślić to cudowne imię.. Może Ty? Albo na pewno Ty :3
      Cieszę się naprawdę bardzo, że podobają Ci się moje bazgroły *-*. Obiecuję, że długo nie będziesz musiała czekać.
      Dziękuję za wenę i dodam tylko, że chcę u Ciebie rozdział! ;-; I z chęcią przeczytam, ale najpierw nadrobię zaległości u Fox :3

      Usuń
  2. Znowu mnie wyprzedziła! :d
    Nie wiem co pisać, ale melduję się pod rozdziałem i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)

    Pozdrawiam cię i weny ci życzę.
    C.S Fox Potterhead

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że przeczytałaś i piszesz :3. Myślę, że rozdział pojawi się dopiero wieczorem, bo muszę wyjść i tak.. xD Tak, więc zapraszam Cię!

      Usuń