Parę minut później niż zakładałam, ale jest! Oto kolejny rozdział, który mam nadzieję spodoba się moim kochanym dwóm czytelniczkom (chyba jedynym jakie mam <3). Zapraszam!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rano wróciła do dormitorium, zanim jeszcze Severus wstał. Zamknęła drzwi i usiadła na łóżku, po czym przechyliła się do tyłu opadając na nie plecami. Zamknęła oczy i próbowała wyobrazić sobie jak teraz będzie, ale nie potrafiła.
To wszystko było tak zagmatwane. Podniosła się słysząc, że ktoś wchodzi. Na szczęście była to Hermiona.
- Wnioskując po tym, że nie wróciłaś na noc to chyba nie było tak źle? - uśmiechnęła się, siadając obok. - Opowiadaj. - Luna znowu opadła na łóżko, zasłaniając ręką oczy.
- Poszłam do niego i wszystko mu opowiedziałam. Przytulał mnie i zarzucał sobie, że niczego nie zauważył. Powiedział, że mimo to nasze relację wrócą do tego co było.. Profesor - uczennica. - prychnęła, rozpamiętując to. - No i poszliśmy spać. Tyle. - spojrzała na Hermionę smutno. - Jak mam zapomnieć i znowu traktować go jak zdziczałego dupka.. - jęknęła niezadowolona.
- Miałam nadzieję, że zmieni zdanie jak z nim porozmawiasz. Jakby nie patrzeć nic nie stoi wam na przeszkodzie oprócz tego, że związki typu profesor-uczennica są zakazane. - przerwała na chwilę. - Ale przecież wcześniej dawaliście radę.
- Mózg mi zaraz eksploduje.. - zamykając oczy, przeturlała się na lewy bok, twarzą do Hermiony.
- W takim razie mam pomysł. - uśmiechnęła się. - Wybieramy się dzisiaj po śniadaniu na piwo kremowe. Idziesz z nami?
- Z nami? Z kim? - zainteresowała się propozycją kremowego piwa tak bardzo, że aż podniosła się do siadu.
- No ze mną, z Harrym i Ronem. - zaśmiała się.
- Przyda mi się małe wyjście. - uśmiechnęła się, a jej oczy błyszczały jak złote monety. - Zwłaszcza na piwo kremowe.
- Zwłaszcza.. - powtórzyła rozbawiona. - W takim razie zbieraj się! Idziemy na śniadanie.
- O niee.. muszę wstać. - udała oburzenie.
- No już - ruchy! - złapała ją za ręce i zwlokła z łóżka. - Czekam w Wielkiej Sali. Tylko nie każ nam czekać dwie godziny. - i zniknęła za drzwiami. Luna leniwie ruszyła do łazienki, w której doprowadziła się do stanu używalności. Zajęło jej to może z 15 minut. Ubrała się szybko i ruszyła na śniadanie. Wchodząc do Wielkiej Sali rozglądała się, szukając wzrokiem Hermiony, Harry'ego i Rona. W końcu po chwili odszukała ich i przysiadła się do stołu, siadając obok burzy loków.
- Cześć, już jestem. - powiedziała radośnie.
- Luna. - odezwał się Harry. - Dawno cię nie widzieliśmy. Już z Ronem zaczęliśmy podejrzewać, że może poszłaś w ślady Hermiony i przesiadujesz swoje życie w bibliotece. - uśmiechnął się, a Hermiona udała obrażoną. Luna widząc minę przyjaciółki zaczęła się śmiać.
- Hermiona jest tylko jedna! - dodała, kiedy uspokoiła się na tyle, by zaczerpnąć trochę powietrza.
- I nie zapominajcie o tym. - uniosła głowę, bo czym sama zaczęła się śmiać. Po dość długiej rozmowie i zjedzonym śniadaniu udali się do Hogsmeade. Minęło trochę czasu, zanim dotarli do Pubu pod Trzema Miotłami. Weszli do środka i usiedli przy stole, znajdującym się po lewej stronie. Rozmawiali, śmiali się i pili kremowe piwo już parę ładnych godzin. W końcu jednak postanowili, że czas wracać. Kiedy przechodzili przez mury Hogwartu wpadli na profesor McGonagall.
- Moore wszędzie Cię szukałam. - pokiwała głową z niezadowolenia. - Chodź ze mną.
- Dobrze, pani profesor. - spojrzała jeszcze tylko na przyjaciół i ruszyła za nauczycielką. Po chwili znajdowały się w gabinecie dyrektora.
- Dobrze Cię widzieć, Luna. - uśmiechnął się do niej jak zwykle serdecznie. Miała wrażenie, że to jego "firmowy" uśmiech, który rozsyła każdemu po kolei.
- Coś się stało panie profesorze? - spojrzała na niego podejrzliwie.
- I tak i nie. - przerwał. - Zaprosiłem Cię tu, ponieważ chcę z Tobą porozmawiać. Osobiście uważam, że powinnaś opuścić Hogwart.
- Opuścić? - nie wierzyła w to co do niej mówił.
- Oh, nie denerwuj się. - uspokoił ją. - Nie na długo. Severus wrócił ze spotkania i przekazał mi informację, z których wynika, że Lord Voldemort planuje przysłać po Ciebie śmierciożerców. Chciałbym, abyś przeniosła się wraz z profesor McGonagall i Alastorem do miejsca, które jest oddalone od Hogwartu.
- Chce mnie pan ukryć. Dlaczego? - przyglądała mu się badawczo.
- Voldemortowi zależy na Twojej śmierci, a ja chcę wiedzieć dlaczego. To wszystko. - zapewnił ją. - Dla Twojego bezpieczeństwa nie zdradzę Ci dokąd się udacie. - Luna westchnęła. Nie była przekonana o zamiarach dyrektora, poza tym nie chciała opuszczać Hogwartu.
- Profesorze proszę dać mi trochę czasu. Muszę to przemyśleć.
- Oczywiście, jednak pamiętaj, że odpowiedź muszę otrzymać jeszcze dzisiaj.
- Dobrze. - skinęła głową i wyszła, a za nią wyszła profesor McGonagall. Po chwili Luna odezwała się. - Pani profesor..
- Tak, Moore?
- Uważa pani, że to dobry pomysł? Bo moim zdaniem to wygląda tak, jakby profesor chciał wystawić mnie jako przynętę.
- To prawda, że jest to trochę dziwne, jednak ufam profesorowi Dumbledore'owi i jego decyzjom. Ty również powinnaś. - uśmiechnęła się, kładąc jej rękę na ramieniu.
- Powinnam.. - powiedziała cicho. - Dziękuję za rozmowę, pani profesor.
- Nie ma za co, Moore. - zabrała dłoń, a Luna ruszyła w stronę lochów. Musiała porozmawiać z jednym nietoperzem, który jej stanowczo unikał. Schodziła szybko po schodach, które miały dzisiaj zły humor i co chwilę zmieniały miejsce. W końcu dotarła pod jego drzwi. Zapukała i weszła, nie czekając na odpowiedź. Snape uniósł głowę, słysząc, że ktoś wpada do jego gabinetu.
- Co Ty sobie wyobrażasz, Moore? Myślisz, że tu jest jakaś całodobowa kawiarnia, do której możesz wchodzić kiedy Ci się podoba? - warknął.
- Muszę z Tobą porozmawiać. - patrzyła na niego poważnie. - Byłam u dyrektora. Chcę, żebym opuściła Hogwart.
- Po pierwsze język, Moore. Trochę szacunku. 20 punktów od Gryffindoru. Po drugie doskonale o tym wiem. To był mój pomysł. - oparł się plecami o fotel.
- Robisz wszystko, żeby mnie unikać.
- Nie do końca. Jesteś moją uczennicą i dbam o Twoje bezpieczeństwo. - uśmiechnął się wrednie. - Słyszałem jak Czarny Pan wydawał rozkaz odnalezienia Cię i przyprowadzenia do niego. Żywą. - powiedział już całkowicie poważnie. - To nie oznacza, że zaprasza Cię na herbatkę.
- Przecież jestem tu - w Hogwarcie. Jestem tu bezpieczna. - patrzyła na niego niepewnie.
- Skoro tak uważasz to możesz iść śmiało do Dumbledore'a i grzecznie odmówić. - wstał. - Ale ja radziłbym Ci jednak posłuchać. Nie chcesz trafić w ręce Czarnego Pana. - podszedł do niej. - Chcę Cię żywą, a to jest możliwie najgorsza opcja. W drodze do niego będziesz błagała o śmierć. - jego twarz była obojętna, a ton głosu chłodny i chamski, ale jego oczy.. Jego oczy mówiły coś innego. To z nich najwięcej mogła wyczytać. Ujrzała w nich tyle troski i bólu, jakby wysyłając ją z McGonagall zadawał sobie ból porównywalny do wyrywania sobie samemu serca. Podeszła do niego i wtuliła się mocno w jego tors.
- Przepraszam, Sev.. Pojadę. - spojrzała mu w oczy. - Ufam Ci. - powiedziała cicho, wtulając w niego twarz. Czuła jak toczy bitwę sam ze sobą, którą najwyraźniej przegrał, bo objął ją mocno ramionami.
- Chcę tylko, żebyś była bezpieczna.
- Jak na relację profesor-uczennica to trochę pana ponosi. - zaśmiała się cicho.
- Taki już jestem - uczuciowy. - powiedział, unosząc teatralnie głowę. A ona wybuchła śmiechem. Widząc ją roześmianą, uśmiechnął się. To niewiarygodne, że w jednej chwili potrafi tak bardzo wyprowadzić go z równowagi, a w drugiej wywołać na jego twarzy uśmiech. Jednego był pewien - kochał ją. Całym sobą. Ale nadal tkwił między tym co powinien, a tym czego chciał.
Po wizycie u Severusa Luna wróciła do dormitorium, by spakować parę najpotrzebniejszych rzeczy do skórzanej torby podróżnej. W środku zastała Hermionę.
- Jakie wieści? - zapytała zaciekawiona.
- Wyjeżdżam. - westchnęła.
- Co? - ze zdziwienia, aż usiadła.
- Dumbledore chce, żebym wyjechała w bezpieczniejsze miejsce, ale tak naprawdę to pomysł Severusa. Jak był na zebraniu podsłuchał jak Voldemort kazał mnie odnaleźć i przyprowadzić. I właśnie dlatego wyjeżdżam. - powiedziała na jednym tchu, wyciągając torbę spod łóżka. Hermiona patrzyła na nią i w końcu odezwała się.
- Dokąd jedziesz?
- Tego nie wiem. - wzruszyła ramionami, pakując ubrania.
- A kiedy? - zagadnęła.
- Tego też nie wiem. - spojrzała na nią przepraszająco.
- Dobra to inaczej. - zaśmiała się. - Co wiesz?
- Hym... - westchnęła. - Wiem, że wyruszam z profesor McGonagall i z Alastorem Moody.
- Czyli nie będzie zajęć. - ucieszyła się. Luna patrzyła na nią jak na małego, szczęśliwego hipogryfka. - No co?
- Ależ nic, nic. - tym razem to ona się zaśmiała.
- Oczywiście będę za Tobą tęskniła i martwiła się o Ciebie. - dodała, wybraniając się.
- Wiem Miona, spokojnie. - usiadła obok niej i przytuliła mocno. - Postaram się wrócić żywa. - pomyślała, po czym wstała i wróciła do pakowania. Trochę jej to zajęło, ale upchnęła wszystko do jednej torby i była z siebie dumna.
Wieczorem razem z Hermioną ruszyła na kolację.
- A gdzie Harry i Ron? - zagadnęła.
- Mówili, że trening im się przedłuży, i że przyjdą później. - Hermiona uśmiechnęła się do niej.
- Rozumiem. No cóż.. więcej jedzenia dla nas! - ucieszyła się.
- Ale z Ciebie żarłok Luna!
- No co.. - zrobiła obrażoną minę. - W końcu to mój ostatni dzień w Hogwarcie przed wyjazdem. Mam tylko nadzieję, że zdążę pożegnać się z Harrym i z Ronem.
- I Severusem. - dodała Hermiona z uśmiechem.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę. - uniosła głowę, a Hermiona wybuchnęła śmiechem.
- Przez grzeczność.. Na pewno. - w tym momencie weszły do Wielkiej Sali. Szły między stołami, aż w końcu zajęły wolne miejsca, zajmując też dwa dla chłopaków. Luna nałożyła sobie dwie kanapki, trochę sałatki i małe, słodkie ciastko, po czym zaczęła jeść. W międzyczasie rozmawiały z Hermioną jak to będzie. Na ile wyjedzie? I co gorsza.. ile materiału będzie musiała nadrobić. - Będzie dobrze. Pomogę Ci jak wrócisz. - powiedziała, wbijając widelec w kawałek ciasta z malinami.
- Mam nadzieję. W końcu po coś dzielę z Tobą dormitorium. - zaśmiała się szczerze, a Hermiona rzuciła jej gniewne spojrzenie.
- Patrz, idzie nasza dwójka cudownych zawodników. - Luna odwróciła się na jej słowa, dostrzegając zmęczone twarze przyjaciół. Po chwili Harry usiadł obok niej, a naprzeciwko nich Ron dosiadł się do Hermiony.
- Cześć, dziewczyny. - mruknął Harry.
- Ale jestem głodny! - Ron od razu zaczął nakładać sobie jedzenie.
- Ja Wam poszedł trening? - zapytała, upijając łyk ciepłej herbaty.
- Dobrze, ale był trochę ciężki. - Harry uśmiechnął się do niej. - A co od Ciebie chciał Dumbledore?
- Ah, właśnie. Co do tego.. - przerwała na chwilę. - Muszę wyjechać na trochę z profesor McGonagall. - brunet zmarszczył brwi.
- Czemu?
- Chcę zebrać jakieś materiały na dodatkowe, "specjalne" zajęcia i poprosiła mnie o pomoc. - wyjaśniła, nakładając sobie kolejny kawałek ciastka.
- Super! - wydarł się Ron, a paru uczniów spojrzało w ich stronę. - Nie będzie lekcji.
- Ron.. - pokiwała głową Hermiona. - I tak będziemy mieć lekcję. Pewnie Dumbledore weźmie kogoś na zastępstwo. - Ron mruknął coś z niezadowolenia, ale zbyt cicho, żeby można było cokolwiek zrozumieć.
- Kiedy ruszacie? - Harry znowu się odezwał, widocznie zainteresowany.
- Właściwie to nie wiem.. Chyba dzisiaj. - wzruszyła ramionami.
- Szkoda. Nie pójdziesz z nami do Wrzeszczącej Chaty. - Ron wybełkotał, wpychając sobie kolejny pasztecik do ust.
- Wybaczcie, ale będę się już zbierała. - powiedziała, wstając od stołu. - Miałam zameldować się jeszcze u dyrektora.
- Tylko nie zapomnij się z nami pożegnać, zanim pójdziesz! - krzyknął za nią rudowłosy. Luna uśmiechnęła się pod nosem i wyszła, kierując się do gabinetu Dumbledore'a. Po chwili stała już przed dyrektorem, który jak zwykle uśmiechał się od ucha do ucha.
- Co postanowiłaś? - zapytał miłym tonem głosu.
- Zgadzam się. - odpowiedziała pewna siebie. - Wyjadę z Hogwartu.
- Cieszę się. To naprawdę mądra decyzja, Luna. - przeszedł się, po gabinecie i znowu odezwał. - W takim razie proszę Cię, abyś spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, a ja zaraz poinformuję profesor McGonagall, która przyjdzie po Ciebie.
- Już się spakowałam, profesorze.
- Wspaniale! - powiedział donośnym głosem. - W takim razie zaczekaj w wspólnym pokoju, aż Minerwa po Ciebie przyjdzie.
- Dobrze, profesorze. - już miała wychodzić, ale dyrektor zatrzymał ją.
- Miałbym do Ciebie jeszcze jedną prośbę.
- Tak?
- Chciałbym, abyś z nikim się nie kontaktowała przez ten czas, a zwłaszcza z profesorem Snapem. Z racji tego, że sowy są przechwytywane przez ludzi Voldemorta, mogłoby to stwarzać zagrożenie.
- Dobrze. - odezwała się niepewnie. Oczywiście była tego świadoma, ale nacisk jaki położył na kontakt z Severusem wzbudził w niej niepokój. Ignorując swoje odczucia wyszła, kierując się do lochów. Chciała się z nim pożegnać. Mknęła szybko przez korytarze, a w myślach błagała tylko, aby nikt jej nie zauważył. Cicho przemknęła do jego gabinetu, zastając go jak zwykle przy biurku.
- Sev.. - powiedziała cicho, podchodząc.
- Co Ty tu robisz? - spojrzał na nią. - Myślałem, że już wyruszyliście.
- Nie, jeszcze nie. Mam czekać na profesor McGonagall w pokoju wspólnym.
- Więc czemu Cię tam nie ma? - zmrużył oczy, przyglądając się jej.
- Przyszłam się pożegnać. - uśmiechnęła się.
- Niepotrzebnie. - mruknął. - Dopiero co się widzieliśmy.
- Wiem. - podeszła i przytuliła go. - Ale bardzo tego potrzebowałam. - mimo jego zachowania czuła, że gdzieś tam głęboko.. bardzo głęboko cieszy się, że przyszła. - To do zobaczenia, Sev. - uśmiechnęła się i wyszła, uważając przy tym, aby nikt jej nie zobaczył. Jak miała wytłumaczyć to, że wychodziła od Snape'a o tej godzinie? No właśnie.. nijak. Szybko ruszyła przed siebie. Po paru minutach była w swoim dormitorium, chwytając torbę i biorąc na ręce czarno-białego, małego szczurka. Ten po chwili wszedł po jej ręce, kładąc się na jej szyi pod włosami. Zawsze się tam chował. W zeszła do saloniku, zastając tam Harry'ego, Rona i Hermionę.
- Będziemy tęsknić. - Ron przytulił ją mocno, po czym puścił. Następny przytulił ją Harry.
- Uważaj na siebie. - uśmiechnął się do niej, przytulając ją trochę dłużej.
- Będę. - wtuliła się w niego.
- Koniec tego słodzenia. - rozdzieliła ich Hermiona i sama ją przytuliła, ale krócej niż Harry. - Bądź ostrożna i nie oddalaj się od profesor McGonagall. - powiedziała cicho i spojrzała na nią smutno.
- Dobrze. - uśmiechnęła się do nich wszystkich. Po chwili weszła ich nauczycielka.
- Jesteś gotowa? - zwróciła się do Luny, a ona kiwnęła głową.
- Trzymajcie się, a Ty Hermiona miej na nich oko. - zaśmiała się.
- Jasne, jasne. Jakby to było takie proste! - chłopcy mruknęli coś między sobą, ale uśmiechali się do nich.
- Do zobaczenia. - pomachała im na pożegnanie i ruszyła za McGonagall. Kiedy wyszły z Hogwartu dołączył do nich Moody. Szli w milczeniu dość długo, aż dotarli do stacji. Wsiedli do pociągu, zajmując pusty przedział. Po paru minutach pociąg ruszył, a ona spojrzała w stronę dumnie wznoszących się wież Hogwartu. Miała nadzieję, że szybko tam wróci..
Koczowałam. ;) Tym razem.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzialik. Wiem, że krótko, ale nie mam pomysłu na bardziej treściwy komentarz na obecną chwilę. Jak na razie wszystko wygląda jak powinno. Luna świetnie wtapia się w opowiadanie i wydaje się, że stanowi w nim odwieczną część. :) W ogóle to bardzo ciekawą ma historię. :)
Pozdrawiam cię i weny życzę,
C.S Fox Potterhead
PS: Jak tam ciastka? :D
UsuńDziękuję :3. Nie ważne, że krótko ważne, że w ogóle piszesz!
UsuńTo świetna wiadomość! Bałam się, że wymyślona postać nie będzie pasowała tak bardzo jak postacie, które stanowią część historii.
Naprawdę? *-* ojej, cieszę się. Nie byłam pewna czy trzy śmierci w odstępie kilku dni nie będą dziwne xD.
A ciasteczka były pyszne. Zwłaszcza z mlekiem, dziękuję <3
Asz no i FP mnie wyprzedziła, ech!
OdpowiedzUsuńNie mniej jednak komentuję, bo cud, miód i orzeszki, a to udawanie Snape'a w stylu: "jestem taki twardy i wcale się nie zakochałem, pf!" jest świetne! xD
Rozdział świetny i ciekawa jestem czego Voldi chce od Luny.. Swoją drogą mam nadzieję, że wyślesz Sev'a jako niańkę bo to mogłoby być ciekawe.. :3
No nic, czekam na rozwój akcji i kolejny rozdział!
Przesyłam wyrazy szacunku, miłości itp. itd.! <3
Dziękuję! *-* Staram się jak mogę.
UsuńTeż jestem ciekawa czego od niej chce.. ale cii. Poudaję, że wszystko mam zaplanowane.
Ej, ej, ej! Nie ładnie tak ;-;. To miała być niespodzianka. Co prawda nie ma on być 24/7, ale planowałam go tam oddelegować xD.
Jeżeli znajdę czas to wrzucę kolejny jeszcze dzisiaj! Z tym, że nie obiecuję o której godzinie. A jeśli się nie uda to po prostu pojawi się jutro :3
Ha ha! Marta! :D Tym razem jestem :D Nie ma!
UsuńAle wy jesteście kochane ^^
UsuńREKLAMA xD: U mnie rozdział 5! Zapraszam do komentowania~! :D
OdpowiedzUsuńPs: Masz jakiś e-mail? Będę po prostu pisać, tak jak marcie? :D
UsuńA posiadam! ^^
UsuńIsness.Hoover@gmail.com
A Tobie gdzieś pisać, że jest rozdział? Czy jak wejdziesz to wejdziesz? xD
UsuńYourcupoftea@wp.pl :) Jeden z wielu, ale tam piszę z Martą, więc już i tak będzie ten. ;) W ,,Żonglerze" jest napisany, ale powtórzę. :D
Usuń