Witajcie miśki. Obrałam sobie za cel napisanie kolejnego rozdziału i dodanie go jeszcze dzisiaj. Jak widzicie udało mi się i mam nadzieję, że nie zawiedziecie się, czytając ten rozdział. Nie dzieje się tu zbyt dużo, dlatego może się wydawać trochę nudno, ale to tylko wstęp! Także spokojnie! Zapraszam! :3
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Severus cały naburmuszony wyszedł z Malfoy Manor. Nie dość, że nie spał od dwóch dni to jeszcze został wezwany po to, aby wyjść! Przeszedł poza zabezpieczenia i deportował się pod mury Hogwartu.
Wszedł do środka i udał się prosto do gabinetu Dumbledore'a. Był zmęczony, bardzo zmęczony. Ledwo chodził, a co gorsza musiał się wspinać po tych cholernych schodach. W końcu udało mu się dostać do dyrektora.
- Ah, Severusie witaj.
- Darujmy sobie uprzejmości. Chciałbym w końcu iść spać. - burknął. - Czarny Pan poinformował nas, że dołączy do nas pewna osoba. Potężna, nawet bardzo. Zazwyczaj nie uprzedza, aby nie denerwować. Tym razem jednak to zrobił.
- Masz jakieś podejrzenia kto to może być?
- Niestety nie. Nie powiedział nic, co mogłoby być wskazówką.
- A więc jesteśmy zdani na czekanie. - w jego oczach było widać niezadowolenie, ale nie dawał tego po sobie poznać. - Masz dla mnie jeszcze jakieś informacje, Severusie? - spojrzał na niego, zaciekawiony.
- Żadnych.
- W takim razie możesz już iść. - skinął mu głową. - Daje Ci jeden dzień wolny.
- Albusie. - wbił w niego swój nieodgadniony wzrok. - Oczekuję, że przystaniesz na moją prośbę. Chciałby mieć wolne wakacje.
- Nie jestem co do tego przekonany. - jego twarz skrzywiła się w grymasie. - Wolę mieć Cię tu na miejscu.
- Luna nie ma gdzie spędzić wakacji. Wątpię, że pełne dwa miesiące w szkole dobrze jej zrobią. - warknął. Był mu przez tyle lat wierny i co? Nie zasłużył nawet na cholerne wakacje?
- To już nie jest moja sprawa, Severusie. Dobrze wiesz, że nie akceptuje waszego związku. Dodatkowo Cię tylko rozprasza. Jesteś szpiegiem i nie możesz pozwolić sobie na jakikolwiek błąd! Zbyt dużo niewinnych istnień od tego zależy.
- Niewinnych istnień? I Ty śmiesz mi to wypominać? Ile razy Ty poświęciłeś niewinne istnienia dla własnych powodów?
- To dla większego dobra, Severusie. Tego nie można do siebie porównywać. - zgromił go spojrzeniem.
- Nie można, bo jedne decyzje są moje, a drugie Twoje, co Albusie? - prychnął. - Idę się w końcu wyspać. - odwrócił się na pięcie i nie czekając na jego reakcję, wyszedł.
Przeklęty Dumbledore. Działał mu na nerwy jak mało kto, mimo że z większością jego decyzji się zgadzał. Oczywiście się do tego nie przyzna! Tego jeszcze brakuję, żeby sam Severus Snape zaczął mu przytakiwać! Wzburzony całą sytuacją przyspieszył kroku, schodząc do lochów. Przemierzył korytarz i wszedł do gabinetu, po czym przeszedł do sypialni i skierował się do łazienki. Wziął szybki prysznic, założył spodnie, bluzkę i padł na łóżko. Ledwo zdążył się przykryć i po chwili już spał.
Obudził się dopiero wieczorem. Wstał przeciągając się, nie do końca rozbudzony i ubrał się w swoje szaty. Nagle przypomniał sobie, że nadal nie był u Luny. Zebrał w sobie wszystkie siły i wyszedł ze swojego azylu. Kroczył dumnie korytarzem jak na nietoperza przystało. W końcu znalazł się w skrzydle szpitalnym.
- Pani Pomfrey, gdzie jest Moore? - zwrócił sie do niej, kiedy zastał pustą salę.
- Severusie ona.. zniknęła. - spojrzała na niego zmartwiona. - Kiedy sprawdzałam w nocy jeszcze była, ale rano już nie było po niej śladu.
- Dumbledore.. - syknął i wyszedł niczym błyskawica, wpadając po chwili z hukiem do gabinetu gdzie dyrektor rozmawiał z opiekunką Gryffindoru.
- Widzę Severusie, że się wyspałeś. - uśmiechnął się lekko.
- Ty stary głupcze! Gdzie jest Luna? - ryknął na niego wściekle.
- Severusie, uspokój się.
- Mam się uspokoić? Żartujesz sobie ze mnie? Przyszedłem do skrzydła, a Poppy mówi mi, że Luna zniknęła. Gdzie ona jest? - wysyczał przez zęby.
- Tego właśnie próbujemy się dowiedzieć. - tym razem głos przejęła McGonagall. - Poppy przyszła do mnie rano i powiedziała, że Moore zniknęła. Sądziłam, że poszła się przejść, jednak kiedy poszłam do jej dormitorium.. - zawahała się, patrząc na grymas malujący się na twarzy Snape'a. - Jej rzeczy zniknęły. Wszystkie co do jednej. Sądzimy z Albusem, że uciekła. Pytanie jest jedno: Dlaczego? - wbiła wzrok w niego.
- Chyba nie sądzisz, że to moja wina? - prychnął, ale widząc jej powagę złość w nim zebrała. - Między nami było lepiej niż kiedykolwiek, więc daruj sobie te chore domysły, Minerwo. - spiorunował ją wzrokiem i zwrócił się do dyrektora. - Jak mogłeś nie zauważyć, że zniknęła. Zwłaszcza teraz, kiedy uczniów można policzyć na palcach jednej ręki!
- Uspokój się Severusie. Chciałbym, abyś na następnym spotkaniu był wyjątkowo czujny. Być może to tam znajdziemy odpowiedź.
Dwa dni minęły jej naprawdę szybko. Robiła wszystko, dosłownie wszystko, żeby myśli nie zajęły jej zbyt długo głowy. Stała się zdrajczynią i przy tym musiała pozostać. Pomimo tego, że było bardzo wcześnie stała już na nogach, szykując się do podróży. Od teraz wszystko się zmieni. Musi bardzo się pilnować. Siebie i swoich myśli. To, że stała się kolejną członkinią "kręgu wzajemnej adoracji" nie oznaczało, że miałaby pozwolić komukolwiek na grzebanie w swoim umyśle. Była w tym momencie niezwykle wdzięczna Severusowi, mimo że on znienawidzi ją całym sercem, kiedy się dowie. Z pewnością będzie próbował ją naprostować, skłonić do tego, aby wróciła do Hogwartu do niego, ale nie mogła. Hogwart już nie był jej domem. Teraz, w tym momencie musiała dać z siebie wszystko. Nawet jeśli będzie musiała stać się potworem jakiego oczekuje Voldemort. Spakowała wszystko do swojej materiałowej torby i przewiesiła ją sobie przez ramię, po czym ubrała czarną pelerynę. Stanęła przed lustrem i uśmiechnęła się pod nosem. Czy właśnie tak wyglądałaby, gdyby od początku zajmował się nią jej "tata"? Zaśmiała się na tę myśl. Ciągle miała dziwne uczucie, kiedy myślała o swoim pochodzeniu. W końcu nie każda dziewczyna może poszczycić się byciem córką Czarnego Pana.
Sięgnęła po szczotkę i rozczesała swoje długie, białe włosy, po czym splotła je w warkocz. Inaczej mogłyby jej przeszkadzać podczas podróży. Podeszła do kuchennego blatu i dopiła kawę, po czym zdecydowanym krokiem opuściła dom. Szybkim machnięciem różdżki zamieniła go z powrotem w ruderę. Nikt nie może się dowiedzieć, że tu była, prawda? Odwróciła się na pięcie i pozwoliła, by nogi same ją poniosły do stajni. Otworzyła duże, ciężkie drzwi i weszła do środka.
- Neamis. - podeszła do boksu i otworzyła go, a testral ucieszony jej widokiem podszedł, wtulając łeb w jej szyję. - Też się cieszę, że Cię widzę. Mój plan zaczął się sprawdzać. - pogłaskała go wierzchem dłoni po pysku. - To nie będzie coś co Ci się spodoba, ale obiecuję.. Nie dam Cię nikomu skrzywdzić. - uśmiechnęła się smutno. - Czas na nas. Chodź. - skierowała się do wyjścia, a koń od razu ruszył za nią niczym cień. Luna postawiła wiaderko na środku i stanęła na nim, a on podszedł do niej. Denerwowało ją to, że była taka niska. Bez jakiegokolwiek podestu nie miała najmniejszych szans na to, by na niego wsiąść. Kiedyś miała pomysł, że gdyby położył się to może da radę wsiąść, jednak było to niezwykle trudne. Na szczęście wiadro okazało się wystarczająco wysokie i już po chwili siedziała na jego grzbiecie. - Ruszaj Neamis. Czeka nas długa podróż. - chwyciła w dłonie jego długą, gęstą grzywę, a on ruszył galopem, rozkładając swoje nietoperzaste skrzydła. Po chwili byli już w powietrzu w drodze do Malfoy Manor.
Po paru godzinach wylądowali na żwirowatej drodze, prowadzącej do posiadłości. Trzymała się mocno grzywy swojego konia, który z dumą szedł przed siebie. Włożyła na głowę kaptur i zamknęła oczy, oczyszczając umysł. Kiedy je otworzyła dostrzegła, że wokół niej zaczęli gromadzić się śmierciożercy. Zatrzymała go trzy metry przed drzwiami. Testral z niezwykłą delikatnością położył się, aby mogła zejść. Stanęła już na własnych nogach, a on podniósł się. Tkwiła tak w miejscu dłuższą chwilę, a zakapturzone postacie otaczały ją ze wszystkich stron. Wzięła wdech, trzymając dłoń pod peleryną na swojej różdżce. Wtedy właśnie drzwi otworzyły się i wyszedł nie kto inny jak sam Lord Voldemort. Uniosła głowę i ściągnęła kaptur, po czym uśmiechnęła się pod nosem, kłaniając się przed nim teatralnie.
- Luna. - uśmiechnął się złowieszczo. - Witaj w moich skromnych progach.
- Bardzo miłe powitanie mi zorganizowałeś. - rozejrzała się dookoła. - Lubisz mieć widownię.
- Chciałem dopilnować, abyś poczuła się tu mile widziana. - zaśmiał się i gestem dłoni wskazał na testrala.
- To Neamis. Przyleciałam na nim.
- No proszę. - uśmiechnął się pod nosem. - Oswojenie testrala jest ogromnym wyczynem, a z tego co widzę on jest Ci całkowicie posłuszny. Jesteś do mnie bardzo podobna i całe szczęście, gdybyś wdała się w matkę byłbym zawiedziony. Lucjuszu. - odezwał się i spojrzał na jedną z postaci. - Zaprowadź tego testrala do stajni i każ im się nim zaopiekować. Przekaż im, że jeżeli spadnie mu choćby jeden włos to poznają czym jest mój gniew.
- Naturalnie, Panie. - ukłonił się, po czym podszedł do konia, który najwyraźniej nie był tym zachwycony.
- Idź i bądź grzeczny. Gdyby traktowali Cię źle to pokaż na co Cię stać. - uśmiechnęła się do niego i pogłaskała po pysku, a on po chwili ruszył za Malfoy'em.
- A więc postanowiłaś się do mnie przyłączyć, dlaczego? - wbił w nią spojrzenie, po czym gestem dłoni zaprosił do środka. Luna przeszła przez próg, idąc obok niego.
- Przez ostatni czas śnił mi się sen. Bardzo ciekawy. - zaczęła. - Za każdym razem, kiedy się budziłam czułam jak ogarnia mnie czarna magia. Na początku próbowałam się bronić, ale potem.. Zrozumiałam, że czarna magia jest częścią mnie i w żaden sposób się jej nie pozbędę, a możesz mi wierzyć - próbowałam. - skrzywiła się na samo wspomnienie, a on zaczął się śmiać.
- Rozumiem, jednak musisz wiedzieć, że nie ufam Ci jeszcze w pełni. Z czasem będziesz musiała mi to udowodnić.
- Mam tego świadomość. Byłabym szczerze zawiedziona, gdybyś okazał się tak naiwny. - spojrzała na niego, a on uśmiechnął się wrednie.
- Odziedziczyłaś po mnie cięty język jak widzę. Na pewno się dogadamy. Zwłaszcza teraz, kiedy dopuściłaś do siebie swoją prawdziwą naturę. - przystanął obok czarnych drzwi. - To jest Twój pokój. Spędzisz tam czas, dopóki nie wyślę po Ciebie kogoś. Zobaczymy się na spotkaniu. - odwrócił się i zniknął za rogiem, a ona położyła dłoń na gałce, przekręcając ją. Po dwóch sekundach drzwi uchyliły się i weszła do środka. Położyła swoją torbę i pelerynę na łóżku, po czym zamknęła drzwi, opierając się o nie plecami. Pokój był o dziwo bardzo duży w kolorze białym, a ogromne okna sprawiały, że pokój wydawał się jeszcze większy. Łóżko stało bezpośrednio pod oknem. Na lewo od drzwi znajdowała się łazienka, natomiast po prawej stała duża, szara szafa. Położyła koło niej swoją torbę i usiadła na łóżku, wpatrując się w okno. Widok był bezpośredni na bramę, dzięki czemu mogła obserwować kto pojawia się na wezwanie Czarnego Pana. Niestety wykrakała i po paru minutach przed bramą pojawiła się znajoma jej postać.
- Severus.. - szepnęła i zacisnęła dłonie na pościeli. No to teraz się zacznie..
Uhuhu. Sev'ek się nie domyśla i będzie śmichowo. ;P Biedna Luna.... Tak się musi poświęcać... ;d No nic, jestem okropnie ciekawa i czekam!
OdpowiedzUsuńPozdrawia,
Lisiasta.
PS: U mnie 10 rozdział! Wreszcie. xD
Ah, no nie domyśla się. Ale będzie zaskoczony! XD
UsuńDzisiaj lecę do Ciebie już tak ostatecznie! <3
Uuuuuuuuuu muszę przyznać, że bardzo mi się podoba ten rozdział, tak zgrabnie przemyślany! :3
OdpowiedzUsuńBiedny Sevcio.. Jak mogłaś go tak skrzywdzić! Oddaj to ja pociesze. <3
No ale wracając do rozdziału to genialny i już nie mogę się doczekać kolejnego, bo napięcie rośnie *.*
Pozdrawiam serdecznie z ciepłego wyrka ♡
A dziękuję! :3 Zwłaszcza, że to jest pełna improwizacja XD
UsuńSpokojnie, będzie gorzej. Zachowaj swoją złość i wybuchnij w odpowiednim momencie! xD
Zabiorę się jutro za pisanie :3