Zapraszam już do 13 rozdziału. Jest on dłuższy od poprzednich w nagrodę dla Marty oraz w ramach podziękowania za miniaturkę od Fox <3. Dedykuję Wam obu ten rozdział. Moją szczęśliwą trzynastkę. Oby i dla Was była szczęśliwa oraz by się spodobała :3.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wrócili w ciszy. Luna zastanawiała się cały czas co będzie dalej z nimi? Miała złe przeczucia, że to koniec. Obawiała się tego najbardziej na świecie. Nie chciała go znowu stracić. To co do niego czuła z jednej strony ją wyniszczało, ale z drugiej..
sprawiało, że chciała żyć. Chciała za wszelką cenę chronić tego cholernego nietoperza, który próbowałam odsuwać ją od siebie na każdym kroku. Jej zamyślenie oczywiście nie umknęło uwadze bruneta, który jej towarzyszył.
- O czym tak myślisz?
- Co? - spojrzała na niego, próbując skojarzyć sobie co do niej powiedział.
- Zapytałem o czym tak myślisz? - uśmiechnął się.
- Ah.. tak jakoś o wszystkim. Miałam dziwny sen i próbuje go jakoś rozgryźć.
- Jaki sen? - spojrzał na nią z widoczną ciekawością. - Opowiesz mi? - zapytał, a ona po chwili namysłu kiwnęła głową.
Po paru minutach siedzieli wygodnie w fotelach przed kominkiem, który dawał ciepło. Mimo, że było bardzo ciepło za dnia mury Hogwartu skutecznie blokowały dopływ jakiejkolwiek wyższej temperatury. Przez chwilę rozmawiali z Ronem, ale ten po paru minutach udał się do dormitorium.
- To jak, opowiesz mi swój sen? - spojrzał na nią.
- Mój sen. No tak. - przymknęła na chwilę oczy, by otworzyć je po chwili i wbić spojrzenie w tańczący ogień. - Stałam w dość ciemnym pokoju przed biurkiem. Leżały na nim jakieś przedmioty. Było ich około siedmiu. - zawahała się na chwilę. - To były horkruksy. Kiedy dotknęłam jednego z nich poczułam niesamowitą nienawiść i żal. Sądzę, że to były uczucia Voldemorta, które zamknął razem z kawałkiem swojej duszy. Boję się tylko, że horkruksów jest znacznie więcej.. i że nie uda nam się go pokonać. - spojrzała na niego ze strachem w oczach, a on milczał dłuższą chwilę.
- Jeśli te przedmioty, które Ci się śniły to naprawdę horkruksy to może uda Ci się je rozpoznać. Wtedy moglibyśmy je odszukać i zniszczyć. Bylibyśmy bliżej zniszczenia go.
- A jeśli to tylko głupi sen?
- To wtedy będziemy mieli świadomość, że próbowaliśmy. Spróbuj się przyjrzeć tym przedmiotom i zapamiętaj jak najwięcej szczegółów. - uśmiechnął się do niej lekko, na co skinęła mu nieznacznie głową.
- Boję się go Harry. - powiedziała cicho, ledwie słyszalnie i podciągnęła nogi pod brodę. - Nie chce tam wracać. Już nigdy więcej. Tam było tak strasznie.. - na samo wspomnienie wydarzeń spłynęła jej łza po policzku. Harry przysunął się do niej i przytulił ją mocno.
- Nie martw się. Nikt z nas nie pozwoli Ci tam wrócić. A już na pewno nie ja.
- Dziękuję. - szepnęła, słysząc jego słowa. Słowa, które tak bardzo chciała usłyszeć od Severusa.
- Chodź, odprowadzę Cię pod same drzwi dormitorium. Powinnaś się położyć i spróbować zasnąć.
- Dobrze. - kiwnęła głową, po czym oboje wstali. Pożegnali się przed dormitorium i udali się spać. Leżąc w łóżku i rozmyślając, obiecała sobie, że pójdzie do Severusa i z nim porozmawia. Potrzebowała jego wsparcia i bardzo liczyła na to, że je od niego otrzyma.
Znowu stała w pokoju przed tym samym biurkiem. Tak samo jak poprzednio były na nim ułożone przedmioty, które jak sądziła były horkruksami. Rozpoznała złoty pierścień z czarnym kamieniem. Słyszała o nim przeróżne historię od rodziców. Podobno kamień ten miał moc wskrzeszania zmarłych. Dalej był dziennik, który Harry zniszczył w pierwszej klasie. Kolejny był złoty medalion z zielonym wzorem, przypominającym węża, a tuż obok niego stała złota czara i diadem. Przedmioty te należały niegdyś do założycieli szkoły, ale jakim cudem Voldemort je pozyskał? Na końcu leżały dwie figurki. Jedna przedstawiała węża, a druga.. Harry'ego. Starała się zapamiętać wszystkie szczegóły, po czym rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu innych przedmiotów. Niestety albo raczej na szczęście nie znalazła ich. Zamknęła oczy i westchnęła, otwierając je ponownie. Ogarnęła ją nienawiść i żal - dokładnie tak jak poprzednim razem. Poczuła w sobie ogromną moc, której źródłem była czarna magia. Nie dało się pomylić tego uczucia z żadnym innym. Jej oczy rozszerzyły się, by po chwili spowiła je ciemność.
Luna obudziła się cała spocona, a jej ciało drżało. Mimo, że obudziła się już ze snu to uczucie nie minęło. Czuła, jakby czarna magia pochłaniała jej duszę. Kawałek po kawałeczku.
- Luna? Dobrze się czujesz? - podeszła do niej zaspana Hermiona.
- Nie. - spojrzała na nią. - Musimy iść do Dumbledore'a.
- Teraz? - zdziwiła się i nie próbowała nawet tego ukryć. - Jest piąta rano. Pewnie jeszcze śpi.
- Hermiona to nie może czekać. - wstała gwałtownie z łóżka i ruszyła w stronę drzwi, otwierając je dość głośno. Hałas ten obudził chłopaków, którzy wyszli zaspani z dormitorium.
- Co się dzieje? - zapytał Ron, mając na wpół zamknięte oczy.
- To dość.. skomplikowane. - odpowiedziała Hermiona, patrząc na wychodzącą Lunę. - Hej, poczekaj! Pójdę z Tobą. - przyspieszyła kroku, ruszając za białowłosą. Koniec końców poszli całą czwórką do gabinetu dyrektora. O dziwo był już na chodzie.
- Co was do mnie sprowadza? - zapytał lekko zdziwiony ich wizytą o tak wczesnej porze.
- Profesorze, Luna nalegała, żeby przyjść do pana. - wyjaśniła Hermiona.
- Ah, tak? - przeniósł swój wzrok na białowłosą. - O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- O horkruksach. - odpowiedziała, próbując zignorować uczucie pochłaniania przez czarną magię. Dyrektor usiadł za biurkiem, wpatrując się w nią z zainteresowaniem.
- Mów, więc proszę.
- Profesorze. Wiem ile ich jest i jak wyglądają.
- O czym Ty mówisz? Skąd miałabyś wiedzieć?
- Wolałabym porozmawiać z panem na osobności. - odwróciła się do przyjaciół, patrząc na nich znacząco.
- Luna nas też to dotyczy. Mamy prawo być przy tej rozmowie. - odezwał się brunet. Dumbledore jakby wyczuł, że coś jest nie tak, podniósł się.
- Wyjdźcie proszę. Poinformuję was potem, jeżeli będzie to konieczne. - cała trójka spojrzała na niego, ale po chwili skinęli głowami i opuścili jego gabinet. - Kontynuuj.
- Profesorze chciałabym, aby ta informacja pozostała między nami. - spojrzała na niego, a on tylko kiwnął głową. Luna westchnęła i oparła się rękoma o biurko, próbując zebrać w sobie siły potrzebne na tę rozmowę. - Jestem córką Voldemorta. Między nami jest jakaś więź. Podejrzewam, że jest podobna do tej, która jest między nim, a Harry'm. Przez parę ostatnich nocy śnią mi się przedmioty w ciemnym pokoju. Jestem pewna, że są to horkruksy. Inaczej nie przyszłabym do pana. Jest ich siedem. Pierścień z kamieniem wskrzeszenia, dziennik, czara, złoty medalion, diadem, figurka węża i figurka Harry'ego. Mam przeczucie, że to nie jest wszystko. Jest coś co próbuje ukryć, ale nie wiem co. - powiedziała na jednym tchu, a Dumbledore chłonął jej słowa z niezwykłą uwagą.
- To bardzo ważne informację. Niezwłocznie udam się razem z Harry'm na poszukiwanie reszty horkruksów. Każda minuta jest dla nas na wagę złota. - wstał, mówiąc to, po czym spojrzał na nią, jakby zastanawiając się nad czymś.
- Profesorze, nie chciałabym, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym kim jestem.
- Ależ naturalnie. Gdyby w Twoim śnie pojawiły się nowe przedmioty, proszę abyś powiadomiła mnie o tym natychmiastowo.
- Dobrze, profesorze. - kiwnęła głową, po czym wyszła z jego gabinetu. Musiała w końcu komuś o tym powiedzieć. Nie sądziła, jednak że będzie to Dumbledore. Przed posągiem gargulca czekali na nią przyjaciele.
- I jak? Powiedziałaś mu już to co chciałaś? - zapytał z wyrzutem brunet.
- Idziecie odszukać horkruksy, więc dobrze by było, gdybyś poszedł do Dumbledore'a ustalić szczegóły. - zignorowała jego pytanie, po czym spojrzała na Hermionę. Ona przecież też nic nie wiedziała.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i możemy sobie ufać! - podniósł na nią głos.
- Zamknij się, Harry. - spojrzała na niego ze złością w oczach. - Właśnie dlatego, że jesteście moimi przyjaciółmi nic wam nie mówię. - zmierzyła ich wszystkich wzrokiem. - Przez to, że nic nie wiecie jesteście bezpieczni! I mam nadzieję, że to zrozumiecie, bo nie zamierzam się powtarzać. - powiedziała chłodno i odeszła, zostawiając ich w szoku.
Próbowała, ale nie mogła się uspokoić. Nigdy wcześniej nie zachowywała się wobec nich tak.. oschle. Czuła, że odkąd się obudziła przepełniała ją taka nienawiść, że chciała coś rozwalić. Chciała patrzeć jak się rozpada i znika w niebycie w ułamku sekundy za jej sprawą. Ruszyła schodami na górę i po chwili znalazła się w pustej wieży astronomicznej, gdzie dała upust swojej złości. Rzuciła kilka rzeczy na podłogę, które rozbiły się na malutkie kawałki. Przewróciła starą, niższą od pozostałych szafę i zrzuciła z biurka stos książek oraz kartek. Jeszcze nigdy nie czuła się tak źle. Może kiedy jej rodzice zostali zabici, ale to nie było to samo uczucie. Chodziła nerwowo z jednego miejsca w drugie, po czym zatrzymała się i złapała za głowę. Co ona wyprawiała?
- Co się tu dzieje? - jakby znikąd wynurzył się Snape.
- Nic. - warknęła, nie patrząc nawet w jego stronę.
- Jeśli chcesz coś rozwalać to nie tutaj. - podniósł szafę i ustawił na swoim miejscu. - Co się z Tobą dzieje? - spojrzał na nią z obojętnym wyrazem twarzy.
- Teraz chcesz rozmawiać? - podniosła nieznacznie ton, podirytowana jego zachowaniem, zachowaniem przyjaciół jak i swoim własnym. - Nagle znowu się do mnie odzywasz? Gdzie były Twoje złote mądrości i czas na wysłuchanie, kiedy byłam u Ciebie i chciałam porozmawiać?
- Daj spokój, Luna. Miałem do tego prawo.
- A ja mam teraz prawo nic Ci nie mówić. Wynoś się stąd. - spojrzała na niego, a po policzku spłynęła jej łza. Nie miała pojęcia dlaczego płacze. Nie rozumiała swojego zachowania, ani tego co się z nią działo.
- Żartujesz sobie? - podszedł do niej, ale ona odsunęła się i wskazała na schody.
- Wynoś się! - tym razem znacząco podniosła ton, a on skierował się w stronę schodów.
Zszedł parę stopni, ale zatrzymał się, kiedy tylko Luna się odwróciła. Obserwował ją uważnie, kiedy ta chodziła podirytowana. W końcu podeszła do barierki, za którą rozprzestrzeniał się krajobraz. Spojrzała w dół. Droga do ziemi była długa. Wychyliła się i zaczęła krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafiła, po czym upadła na kolana, a jej policzki zalały się łzami. Severus patrzył na nią oczami przepełnionymi bólem. Wszedł z powrotem na górę, po czym podszedł do niej, klęknął za nią i przytulił najmocniej jak potrafił. Jej ciało zadrżało, gdy jego ramiona oplotły ją w talii.
- Zostaw mnie.. - jej głos był cichy i załamywał się. Próbowała zdjąć jego dłonie z siebie, ale był o wiele silniejszy od niej. Severus odwrócił ją do siebie przodem i przytulił.
- Już dobrze. Jestem. - szepnął prawie bezpośrednio do jej ucha, a ona rozpłakała się na dobre. Ciało jej drżało, oczy i policzki zalewały się łzami, a serce.. Ono pragnęło tylko tego, żeby został tak blisko jak był teraz.
Minęło parę dni, a Luna znacznie się uspokoiła. Severus dbał o nią jak nigdy wcześniej. W końcu nadszedł koniec roku szkolnego. Luna razem z przyjaciółmi siedziała przy długim stole w czarnej szacie. To ostatni dzień w Hogwarcie, przynajmniej jeśli chodzi o szóstą klasę. Czas tak szybko mijał.
- Gdzie spędzacie wakacje? - zapytał Neville siedzący obok.
- W domu. - mruknął Ron, zajadając się pysznościami, które jak zwykle były wyłożone na stole.
- Pewnie u Rona. - uśmiechnął się Harry.
- Ja wrócę do domu, a pod koniec wakacji może przyjadę do nich, sprawdzić czy nie wpakowali się w kłopoty. - zaśmiała się brązowowłosa, mierząc ich spojrzeniem.
- A ty Luna? - zapytał po chwili, kiedy ta nic nie mówiła.
- Ja.. - zawahała się. - Jeszcze nie wiem. - odpowiedziała wymijająco, a Hermiona spojrzała na nią. Wiedziała, że nie ma dokąd pojechać. - Pewnie spędzę wakacje z rodzicami. - powiedziała, odganiając od siebie myśli.
- Jeśli chcesz to możesz wpaść do mnie. Mama na pewno się ucieszy. - rzucił Ron, po czym upił łyk soku.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się. - No, a Ty Neville?
- U babci. Pomogę jej z ogródkiem. Sporo nauczyłem się na lekcjach zielarstwa. Czas to wykorzystać.
- Twoja babcia na pewno jest z Ciebie dumna. - kiedy skończyła mówić usłyszeli jak Dumbledore delikatnie uderza widelcem kieliszek, by zwrócić ich uwagę. Wstał i podszedł do mównicy.
- Witajcie moi drodzy w ostatnim dniu szkolnym. Jak co roku czas przyznać Puchar Domów! Na czwartym miejscu Hufflepuff z łączną sumą 380 punktów! - rozległy się brawa. - Na trzecim miejscu Ravenclaw z 420 punktami! - znowu brawa. - Na drugim miejscu Gryffindor z liczbą punktów 479! - zapanowały brawa głośniejsze niż przy poprzednich domach, ale gryfoni byli widocznie zawiedzeni. - I w końcu pierwsze miejsce Slytherin z wynikiem 490 punktów! Brawa! - dyrektor sam zaczął bić brawo, po czym barwy w Wielkiej Sali przybrały odcień zielonego oraz srebrnego koloru. Na sali rozległy się brawa i mimo zajętego pierwszego miejsca nie były tak głośne jak przy drugim miejscu. - A teraz życzę wam wszystkim smacznego, i abyście wypoczęli na zbliżających się wakacjach!
- Liczyłem mimo wszystko, że nasz dom wygra. - mruknął Ron.
- W przyszłym roku na pewno nam się uda. - odezwała się Hermiona.
- Oby. Tak na zakończenie roku. - powiedział brunet. - Byłoby miło.
Luna poczuła, że nie da rady tu być. Wiedziała, że nie będzie końca siódmej klasy. Miała tylko nadzieję, że uda im się wszystkim przeżyć.
- Przepraszam, muszę iść. - wstała i ruszyła w stronę wyjścia.
- A ją co ugryzło? - Ron patrzył jak wychodzi, po czym spojrzał na pozostałą dwójkę.
- To jest chyba największa zagadka tego roku. - Harry uśmiechnął się smutno i wszyscy wrócili do jedzenia.
Białowłosa po wyjściu z Wielkiej Sali udała się prosto do lochów. Nie zauważyła Severusa przy stole, więc zakładała, że siedzi w swoim gabinecie. Zbiegła szybko po schodach i ruszyła w głąb korytarza. Po krótkiej chwili weszła do gabinetu i zastała go śpiącego na fotelu. Biedny. Musiał być w nocy na spotkaniu. Widziała na jego twarzy zmęczenie, więc nie budziła go. Przeszła do jego komnaty, która mieściła się obok i wzięła dwa koce. Jednym przykryła go, żeby nie zmarzł, a drugim otuliła siebie. Przeszła z powrotem do sypialni i ułożyła się na łóżku, zamykając oczy. Minęła krótka chwila i zasnęła.
Stała po raz kolejny w ciemnym pokoju. Przed nią stało biurko i jak poprzednim razem leżało siedem przedmiotów. Nic się nie zmieniło, więc czemu ciągle śnił jej się ten sam sen? Rozejrzała się dookoła i po raz pierwszy mogła się poruszać. Przeszła parę kroków przed siebie. Nie było nic co mogłoby przykuć uwagę. Nic co chodź w małym stopniu wywołałoby u niej takie uczucia jak reszta horkruksów. Czyżby jednak było ich tylko siedem? Stanęła po drugiej stronie biurka i spojrzała jeszcze raz na przedmioty. Leżały tak jak wcześniej. W tej samej kolejności. Nic się nie zmieniło, a jednak czuła, że sen powtarza się i powtarza z jakiegoś powodu. Uniosła wyżej wzrok i przyłożyła dłoń do ust. To co zobaczyła wywołało u niej ogromny szok. Po chwili jej oczy opanowała ciemność.
Podniosła się jak oparzona. Rozejrzała się po pokoju. Była w sypialni Severusa. Zdjęła z siebie koc i przeszła do gabinetu. Mężczyzna nadal spał w fotelu. Uśmiechnęła się smutno i złożyła pocałunek na jego policzku, po czym wyszła. Przemknęła niezauważona przez korytarz i schody, wychodząc na zewnątrz. Musiała się przewietrzyć. Ile jeszcze stanie przeszkód na ich drodze? Westchnęła i usiadła na trawie, wpatrując się w taflę jeziora. Lubiła tu przychodzić. Mało ludzi i wszechogarniająca cisza to coś, czego potrzebowała. Przesiedziała tam dwie godziny, po czym wstała. W końcu dzisiaj wszyscy wyjeżdżają, a ona nie mogła pozwolić przyjaciołom odjechać bez pożegnania. Odgoniła od siebie myśli o śnie i ruszyła w stronę Hogwartu. W drodze natknęła się na Harry'ego.
- Hej! - podbiegł do niej. - Już myśleliśmy, że zniknęłaś.
- Potrzebowałam po prostu pobyć trochę sama. - uśmiechnęła się do niego.
- Wszystko w porządku? Jeśli jest coś w czym mogę Ci pomóc to powiedz.
- Wszystko dobrze. Nie martw się tak o mnie.
- Nie potrafię się o Ciebie nie martwić. - patrzył na nią w taki sposób jak ona na Severusa.
- Spróbuj. - zaśmiała się. - Życie w stresie nie jest fajne.
- Może nie jest, ale czasami warto.
W końcu znaleźli się w pokoju wspólnym, gdzie czekali już spakowani Ron i Hermiona.
- Harry ile możemy na Ciebie czekać? - obrzuciła go gniewnym spojrzeniem brązowowłosa, a potem spojrzała na Lunę. - Ostatni wspólny spacer?
- Coś w tym stylu. - zaśmiała się. - Chodźcie, odprowadzę was.
- Ty nie jedziesz? - spojrzał na nią brunet.
- Nie. - odpowiedziała, jednak po chwili zorientowała się. - Znaczy jeszcze nie.
- Chodźcie już. - Hermiona wyszła, a jej walizka poleciała za nią. Potem wyszedł Ron, Harry i na końcu Luna. Kiedy znaleźli się za bramami Hogwartu, wsiedli do powozu, który ciągnęły testrale.
- Przyjedziesz do nas przed końcem wakacji? - odezwał się Ron, patrząc na białowłosą.
- Postaram się. - uśmiechnęła się do niego. - To już w końcu tradycja.
- Dokładnie. - zaśmiali się.
- Jak poszły wam poszukiwania, Harry?
- Teoretycznie trafiliśmy na jakiś trop, ale nic szczególnego. Dumbledore mówił, że w wakacje poszuka czegoś więcej i w razie czego przyjdzie po mnie.
- Rozumiem. Chociaż tyle. Chciałabym, aby ta wojna nigdy się nie zaczęła.
- Ale zacznie. - powiedziała Hermiona. - Dlatego musimy zrobić wszystko, żeby wygrać. - uśmiechnęła się. Po jakichś piętnastu minutach dojechali. Stanęli wszyscy w czwórkę przed pociągiem i zaczęli się żegnać.
- Spróbuj nie wpakować się w jakieś kłopoty, Ron. - zaśmiała się i przytuliła go mocno.
- Postaram się, ale Harry jedzie ze mną, więc.. Nic nie obiecuję. - wyszczerzył się do niej, po czym ją puścił.
- Luna! - Hermiona rzuciła się na nią. - Uważaj na siebie.
- Dobrze, będę! Ale obiecaj, że ich przypilnujesz.
- Dobrze, dobrze. - zaśmiała się. - Gdyby coś się działo.. między Tobą, a nietoperzem to przyjedź. - szepnęła jej cicho, tak aby chłopcy nie usłyszeli. Luna kiwnęła tylko głową z wdzięczności. - Idziemy już zająć wolny przedział. Harry tylko wsiądź do pociągu! - rzuciła mu szybkie spojrzenie, po czym razem z Ron'em zniknęli w środku.
- Nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko minął. - powiedziała cicho, po czym przeniosła wzrok na Harry'ego.
- Ja też nie. Dopiero co siadaliśmy przy stole w pierwszym roku, a teraz? Kończymy szóstą klasę. - wpatrywał się w nią.
- Mimo wszystko nadal trzymamy się razem.
- I zawsze będziemy. - uśmiechnął się do niej. - Dbaj o siebie. - przytulił ją mocno do siebie, a ona odwzajemniła uścisk.
- Ty też. Masz niebywały talent do pakowania się w kłopoty! - zaśmiała się.
- I kto to mówi? - zawtórował jej. - Luna..
- Tak?
- Kocham Cię. - szepnął cicho, jakby bał się, że głośniejszy ton sprawi, że rozsypie się i zniknie jak piękny sen. - Do zobaczenia w siódmej klasie. - pocałował ją w głowę, po czym odwrócił się i zniknął w pociągu, zostawiając ją osłupiałą w tym samym miejscu.
Nie spodziewała się, że odważy się na coś takiego po ich ostatniej rozmowie na ten temat. Pomachała im, kiedy odjeżdżali, a potem wsiadła z powrotem do powozu. Kiedy w końcu zajechała pod bramę Hogwartu, wysiadła i ruszyła w stronę zamku. Była ciekawa czy jej śpioch się obudził. Zaraz po tym jak przekroczyła próg Hogwartu, udała się do lochów. Po paru minutach weszła do jego gabinetu, ale nikogo w nim nie było. Westchnęła i usiadła w fotelu. Bardzo starała się nie myśleć o dzisiejszym śnie, ale nie potrafiła. W głębi duszy miała nadzieję, że jest siedem horkruksów na biurku i o tym jest cały sen, jednak.. myliła się. Wkrótce z zamyślenia wyrwał ją głos otwieranych drzwi. Z przyzwyczajenia skuliła się na fotelu, tak aby nikt nie wiedział, że tam jest.
- Nie czaj się tak. To tylko ja. - odetchnęła, kiedy usłyszała głos Severusa, po czym wychyliła głowę zza oparcia.
- Nie czaję się. - burknęła, po czym jej głowa znowu zniknęła. Snape musiał przyznać sam przed sobą, że wyglądało to bardzo uroczo i zabawnie w jej wykonaniu. Podszedł do drugiego fotela i usiadł w nim wygodnie. - Długo spałeś. - uśmiechnęła się.
- Nie łaska było mnie obudzić? - burknął.
- Nie. Spałeś tak słodko i ślinka Ci ciekła. - zaśmiała się.
- Oczywiście. To przez to, że mi się śniłaś. - uśmiechnął się wrednie.
- Pff.. - zrobiła obrażoną minę, po czym wstała i chciała teatralnie wyjść, ale złapał ją za rękę i pociągnął przez co wylądowała na jego kolanach.
- A Ty dokąd się wybierasz? - szepnął jej do ucha, wtulając twarz w jej szyję.
- Z dala od nietoperza. No chyba, że mój Sev wrócił. - uśmiechnęła się słodko, a on spojrzał na nią.
- Jestem jednym i drugim. To taka promocja. - mruknął.
- Jaka szkoda. - zaśmiała się i przytuliła go mocno. - Tęskniłam. Byłam tutaj, a Ty spałeś. Zrobiłam sobie krótką drzemkę, a kiedy się obudziłam to nadal spałeś. Jakbyś mógł to przespałbyś życie.
- Najlepiej z Tobą.
- Potem odprowadziłam Rona, Hermionę i Harry'ego na pociąg. - powiedziała, opierając głowę na jego ramieniu. - I jest coś co chciałabym, żebyś wiedział.
- Mogę? - zapytał, a ona kiwnęła głową i po chwili Severus był już w jej głowie. Przejrzał ostatnie wspomnienia i skrzywił się, kiedy dotarł do tego, w którym żegnała się z Potterem. - Cholerny Potter. - burknął.
- Sev nic do niego nie czuję. Chciałam po prostu, żebyś wiedział. - podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Mam nadzieję. Nie chce, żebyś widywała się z nim tak często.. zwłaszcza jeśli zostajecie sami.
- Jest moim przyjacielem. Mimo wszystko zawsze znajdzie się moment, kiedy będę z nim sama.
- I to mnie denerwuje. - burknął.
- Jesteś na swój sposób słodki, kiedy jesteś zazdrosny. - zaśmiała się.
- Chyba sobie kpisz. O Ciebie? Małą, głupiutką gryfonkę? - uśmiechnął się na swój własny, unikalny, Severusowy sposób.
- Tak, właśnie tak. O małą gryfonkę. O uczennice. O Twoją dziewczynę.
- Ależ wysoko się cenisz. - mruknął, kontynuując ich małe przekomarzanki.
- Nie wyżej niż Ty. Twoje ego jest na znacznie wyższym poziomie niż u kogokolwiek.
- Dlatego jesteś tylko małą gryfonką. - uśmiechnął się triumfalnie, widząc że wygrał.
- A Ty wielkim nietoperzem. - burknęła i wtuliła się w niego, ale po chwili wstała.
- Co jest? - spojrzał na nią.
- Jest coś.. co jeszcze musisz wiedzieć. - usiadła na podłokietniku fotela, tyłem do Snape'a.
- Nie podoba mi się ta rozmowa. - wstał i stanął przed nią. - Mów.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wrócili w ciszy. Luna zastanawiała się cały czas co będzie dalej z nimi? Miała złe przeczucia, że to koniec. Obawiała się tego najbardziej na świecie. Nie chciała go znowu stracić. To co do niego czuła z jednej strony ją wyniszczało, ale z drugiej..
sprawiało, że chciała żyć. Chciała za wszelką cenę chronić tego cholernego nietoperza, który próbowałam odsuwać ją od siebie na każdym kroku. Jej zamyślenie oczywiście nie umknęło uwadze bruneta, który jej towarzyszył.
- O czym tak myślisz?
- Co? - spojrzała na niego, próbując skojarzyć sobie co do niej powiedział.
- Zapytałem o czym tak myślisz? - uśmiechnął się.
- Ah.. tak jakoś o wszystkim. Miałam dziwny sen i próbuje go jakoś rozgryźć.
- Jaki sen? - spojrzał na nią z widoczną ciekawością. - Opowiesz mi? - zapytał, a ona po chwili namysłu kiwnęła głową.
Po paru minutach siedzieli wygodnie w fotelach przed kominkiem, który dawał ciepło. Mimo, że było bardzo ciepło za dnia mury Hogwartu skutecznie blokowały dopływ jakiejkolwiek wyższej temperatury. Przez chwilę rozmawiali z Ronem, ale ten po paru minutach udał się do dormitorium.
- To jak, opowiesz mi swój sen? - spojrzał na nią.
- Mój sen. No tak. - przymknęła na chwilę oczy, by otworzyć je po chwili i wbić spojrzenie w tańczący ogień. - Stałam w dość ciemnym pokoju przed biurkiem. Leżały na nim jakieś przedmioty. Było ich około siedmiu. - zawahała się na chwilę. - To były horkruksy. Kiedy dotknęłam jednego z nich poczułam niesamowitą nienawiść i żal. Sądzę, że to były uczucia Voldemorta, które zamknął razem z kawałkiem swojej duszy. Boję się tylko, że horkruksów jest znacznie więcej.. i że nie uda nam się go pokonać. - spojrzała na niego ze strachem w oczach, a on milczał dłuższą chwilę.
- Jeśli te przedmioty, które Ci się śniły to naprawdę horkruksy to może uda Ci się je rozpoznać. Wtedy moglibyśmy je odszukać i zniszczyć. Bylibyśmy bliżej zniszczenia go.
- A jeśli to tylko głupi sen?
- To wtedy będziemy mieli świadomość, że próbowaliśmy. Spróbuj się przyjrzeć tym przedmiotom i zapamiętaj jak najwięcej szczegółów. - uśmiechnął się do niej lekko, na co skinęła mu nieznacznie głową.
- Boję się go Harry. - powiedziała cicho, ledwie słyszalnie i podciągnęła nogi pod brodę. - Nie chce tam wracać. Już nigdy więcej. Tam było tak strasznie.. - na samo wspomnienie wydarzeń spłynęła jej łza po policzku. Harry przysunął się do niej i przytulił ją mocno.
- Nie martw się. Nikt z nas nie pozwoli Ci tam wrócić. A już na pewno nie ja.
- Dziękuję. - szepnęła, słysząc jego słowa. Słowa, które tak bardzo chciała usłyszeć od Severusa.
- Chodź, odprowadzę Cię pod same drzwi dormitorium. Powinnaś się położyć i spróbować zasnąć.
- Dobrze. - kiwnęła głową, po czym oboje wstali. Pożegnali się przed dormitorium i udali się spać. Leżąc w łóżku i rozmyślając, obiecała sobie, że pójdzie do Severusa i z nim porozmawia. Potrzebowała jego wsparcia i bardzo liczyła na to, że je od niego otrzyma.
Znowu stała w pokoju przed tym samym biurkiem. Tak samo jak poprzednio były na nim ułożone przedmioty, które jak sądziła były horkruksami. Rozpoznała złoty pierścień z czarnym kamieniem. Słyszała o nim przeróżne historię od rodziców. Podobno kamień ten miał moc wskrzeszania zmarłych. Dalej był dziennik, który Harry zniszczył w pierwszej klasie. Kolejny był złoty medalion z zielonym wzorem, przypominającym węża, a tuż obok niego stała złota czara i diadem. Przedmioty te należały niegdyś do założycieli szkoły, ale jakim cudem Voldemort je pozyskał? Na końcu leżały dwie figurki. Jedna przedstawiała węża, a druga.. Harry'ego. Starała się zapamiętać wszystkie szczegóły, po czym rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu innych przedmiotów. Niestety albo raczej na szczęście nie znalazła ich. Zamknęła oczy i westchnęła, otwierając je ponownie. Ogarnęła ją nienawiść i żal - dokładnie tak jak poprzednim razem. Poczuła w sobie ogromną moc, której źródłem była czarna magia. Nie dało się pomylić tego uczucia z żadnym innym. Jej oczy rozszerzyły się, by po chwili spowiła je ciemność.
Luna obudziła się cała spocona, a jej ciało drżało. Mimo, że obudziła się już ze snu to uczucie nie minęło. Czuła, jakby czarna magia pochłaniała jej duszę. Kawałek po kawałeczku.
- Luna? Dobrze się czujesz? - podeszła do niej zaspana Hermiona.
- Nie. - spojrzała na nią. - Musimy iść do Dumbledore'a.
- Teraz? - zdziwiła się i nie próbowała nawet tego ukryć. - Jest piąta rano. Pewnie jeszcze śpi.
- Hermiona to nie może czekać. - wstała gwałtownie z łóżka i ruszyła w stronę drzwi, otwierając je dość głośno. Hałas ten obudził chłopaków, którzy wyszli zaspani z dormitorium.
- Co się dzieje? - zapytał Ron, mając na wpół zamknięte oczy.
- To dość.. skomplikowane. - odpowiedziała Hermiona, patrząc na wychodzącą Lunę. - Hej, poczekaj! Pójdę z Tobą. - przyspieszyła kroku, ruszając za białowłosą. Koniec końców poszli całą czwórką do gabinetu dyrektora. O dziwo był już na chodzie.
- Co was do mnie sprowadza? - zapytał lekko zdziwiony ich wizytą o tak wczesnej porze.
- Profesorze, Luna nalegała, żeby przyjść do pana. - wyjaśniła Hermiona.
- Ah, tak? - przeniósł swój wzrok na białowłosą. - O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- O horkruksach. - odpowiedziała, próbując zignorować uczucie pochłaniania przez czarną magię. Dyrektor usiadł za biurkiem, wpatrując się w nią z zainteresowaniem.
- Mów, więc proszę.
- Profesorze. Wiem ile ich jest i jak wyglądają.
- O czym Ty mówisz? Skąd miałabyś wiedzieć?
- Wolałabym porozmawiać z panem na osobności. - odwróciła się do przyjaciół, patrząc na nich znacząco.
- Luna nas też to dotyczy. Mamy prawo być przy tej rozmowie. - odezwał się brunet. Dumbledore jakby wyczuł, że coś jest nie tak, podniósł się.
- Wyjdźcie proszę. Poinformuję was potem, jeżeli będzie to konieczne. - cała trójka spojrzała na niego, ale po chwili skinęli głowami i opuścili jego gabinet. - Kontynuuj.
- Profesorze chciałabym, aby ta informacja pozostała między nami. - spojrzała na niego, a on tylko kiwnął głową. Luna westchnęła i oparła się rękoma o biurko, próbując zebrać w sobie siły potrzebne na tę rozmowę. - Jestem córką Voldemorta. Między nami jest jakaś więź. Podejrzewam, że jest podobna do tej, która jest między nim, a Harry'm. Przez parę ostatnich nocy śnią mi się przedmioty w ciemnym pokoju. Jestem pewna, że są to horkruksy. Inaczej nie przyszłabym do pana. Jest ich siedem. Pierścień z kamieniem wskrzeszenia, dziennik, czara, złoty medalion, diadem, figurka węża i figurka Harry'ego. Mam przeczucie, że to nie jest wszystko. Jest coś co próbuje ukryć, ale nie wiem co. - powiedziała na jednym tchu, a Dumbledore chłonął jej słowa z niezwykłą uwagą.
- To bardzo ważne informację. Niezwłocznie udam się razem z Harry'm na poszukiwanie reszty horkruksów. Każda minuta jest dla nas na wagę złota. - wstał, mówiąc to, po czym spojrzał na nią, jakby zastanawiając się nad czymś.
- Profesorze, nie chciałabym, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym kim jestem.
- Ależ naturalnie. Gdyby w Twoim śnie pojawiły się nowe przedmioty, proszę abyś powiadomiła mnie o tym natychmiastowo.
- Dobrze, profesorze. - kiwnęła głową, po czym wyszła z jego gabinetu. Musiała w końcu komuś o tym powiedzieć. Nie sądziła, jednak że będzie to Dumbledore. Przed posągiem gargulca czekali na nią przyjaciele.
- I jak? Powiedziałaś mu już to co chciałaś? - zapytał z wyrzutem brunet.
- Idziecie odszukać horkruksy, więc dobrze by było, gdybyś poszedł do Dumbledore'a ustalić szczegóły. - zignorowała jego pytanie, po czym spojrzała na Hermionę. Ona przecież też nic nie wiedziała.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i możemy sobie ufać! - podniósł na nią głos.
- Zamknij się, Harry. - spojrzała na niego ze złością w oczach. - Właśnie dlatego, że jesteście moimi przyjaciółmi nic wam nie mówię. - zmierzyła ich wszystkich wzrokiem. - Przez to, że nic nie wiecie jesteście bezpieczni! I mam nadzieję, że to zrozumiecie, bo nie zamierzam się powtarzać. - powiedziała chłodno i odeszła, zostawiając ich w szoku.
Próbowała, ale nie mogła się uspokoić. Nigdy wcześniej nie zachowywała się wobec nich tak.. oschle. Czuła, że odkąd się obudziła przepełniała ją taka nienawiść, że chciała coś rozwalić. Chciała patrzeć jak się rozpada i znika w niebycie w ułamku sekundy za jej sprawą. Ruszyła schodami na górę i po chwili znalazła się w pustej wieży astronomicznej, gdzie dała upust swojej złości. Rzuciła kilka rzeczy na podłogę, które rozbiły się na malutkie kawałki. Przewróciła starą, niższą od pozostałych szafę i zrzuciła z biurka stos książek oraz kartek. Jeszcze nigdy nie czuła się tak źle. Może kiedy jej rodzice zostali zabici, ale to nie było to samo uczucie. Chodziła nerwowo z jednego miejsca w drugie, po czym zatrzymała się i złapała za głowę. Co ona wyprawiała?
- Co się tu dzieje? - jakby znikąd wynurzył się Snape.
- Nic. - warknęła, nie patrząc nawet w jego stronę.
- Jeśli chcesz coś rozwalać to nie tutaj. - podniósł szafę i ustawił na swoim miejscu. - Co się z Tobą dzieje? - spojrzał na nią z obojętnym wyrazem twarzy.
- Teraz chcesz rozmawiać? - podniosła nieznacznie ton, podirytowana jego zachowaniem, zachowaniem przyjaciół jak i swoim własnym. - Nagle znowu się do mnie odzywasz? Gdzie były Twoje złote mądrości i czas na wysłuchanie, kiedy byłam u Ciebie i chciałam porozmawiać?
- Daj spokój, Luna. Miałem do tego prawo.
- A ja mam teraz prawo nic Ci nie mówić. Wynoś się stąd. - spojrzała na niego, a po policzku spłynęła jej łza. Nie miała pojęcia dlaczego płacze. Nie rozumiała swojego zachowania, ani tego co się z nią działo.
- Żartujesz sobie? - podszedł do niej, ale ona odsunęła się i wskazała na schody.
- Wynoś się! - tym razem znacząco podniosła ton, a on skierował się w stronę schodów.
Zszedł parę stopni, ale zatrzymał się, kiedy tylko Luna się odwróciła. Obserwował ją uważnie, kiedy ta chodziła podirytowana. W końcu podeszła do barierki, za którą rozprzestrzeniał się krajobraz. Spojrzała w dół. Droga do ziemi była długa. Wychyliła się i zaczęła krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafiła, po czym upadła na kolana, a jej policzki zalały się łzami. Severus patrzył na nią oczami przepełnionymi bólem. Wszedł z powrotem na górę, po czym podszedł do niej, klęknął za nią i przytulił najmocniej jak potrafił. Jej ciało zadrżało, gdy jego ramiona oplotły ją w talii.
- Zostaw mnie.. - jej głos był cichy i załamywał się. Próbowała zdjąć jego dłonie z siebie, ale był o wiele silniejszy od niej. Severus odwrócił ją do siebie przodem i przytulił.
- Już dobrze. Jestem. - szepnął prawie bezpośrednio do jej ucha, a ona rozpłakała się na dobre. Ciało jej drżało, oczy i policzki zalewały się łzami, a serce.. Ono pragnęło tylko tego, żeby został tak blisko jak był teraz.
Minęło parę dni, a Luna znacznie się uspokoiła. Severus dbał o nią jak nigdy wcześniej. W końcu nadszedł koniec roku szkolnego. Luna razem z przyjaciółmi siedziała przy długim stole w czarnej szacie. To ostatni dzień w Hogwarcie, przynajmniej jeśli chodzi o szóstą klasę. Czas tak szybko mijał.
- Gdzie spędzacie wakacje? - zapytał Neville siedzący obok.
- W domu. - mruknął Ron, zajadając się pysznościami, które jak zwykle były wyłożone na stole.
- Pewnie u Rona. - uśmiechnął się Harry.
- Ja wrócę do domu, a pod koniec wakacji może przyjadę do nich, sprawdzić czy nie wpakowali się w kłopoty. - zaśmiała się brązowowłosa, mierząc ich spojrzeniem.
- A ty Luna? - zapytał po chwili, kiedy ta nic nie mówiła.
- Ja.. - zawahała się. - Jeszcze nie wiem. - odpowiedziała wymijająco, a Hermiona spojrzała na nią. Wiedziała, że nie ma dokąd pojechać. - Pewnie spędzę wakacje z rodzicami. - powiedziała, odganiając od siebie myśli.
- Jeśli chcesz to możesz wpaść do mnie. Mama na pewno się ucieszy. - rzucił Ron, po czym upił łyk soku.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się. - No, a Ty Neville?
- U babci. Pomogę jej z ogródkiem. Sporo nauczyłem się na lekcjach zielarstwa. Czas to wykorzystać.
- Twoja babcia na pewno jest z Ciebie dumna. - kiedy skończyła mówić usłyszeli jak Dumbledore delikatnie uderza widelcem kieliszek, by zwrócić ich uwagę. Wstał i podszedł do mównicy.
- Witajcie moi drodzy w ostatnim dniu szkolnym. Jak co roku czas przyznać Puchar Domów! Na czwartym miejscu Hufflepuff z łączną sumą 380 punktów! - rozległy się brawa. - Na trzecim miejscu Ravenclaw z 420 punktami! - znowu brawa. - Na drugim miejscu Gryffindor z liczbą punktów 479! - zapanowały brawa głośniejsze niż przy poprzednich domach, ale gryfoni byli widocznie zawiedzeni. - I w końcu pierwsze miejsce Slytherin z wynikiem 490 punktów! Brawa! - dyrektor sam zaczął bić brawo, po czym barwy w Wielkiej Sali przybrały odcień zielonego oraz srebrnego koloru. Na sali rozległy się brawa i mimo zajętego pierwszego miejsca nie były tak głośne jak przy drugim miejscu. - A teraz życzę wam wszystkim smacznego, i abyście wypoczęli na zbliżających się wakacjach!
- Liczyłem mimo wszystko, że nasz dom wygra. - mruknął Ron.
- W przyszłym roku na pewno nam się uda. - odezwała się Hermiona.
- Oby. Tak na zakończenie roku. - powiedział brunet. - Byłoby miło.
Luna poczuła, że nie da rady tu być. Wiedziała, że nie będzie końca siódmej klasy. Miała tylko nadzieję, że uda im się wszystkim przeżyć.
- Przepraszam, muszę iść. - wstała i ruszyła w stronę wyjścia.
- A ją co ugryzło? - Ron patrzył jak wychodzi, po czym spojrzał na pozostałą dwójkę.
- To jest chyba największa zagadka tego roku. - Harry uśmiechnął się smutno i wszyscy wrócili do jedzenia.
Białowłosa po wyjściu z Wielkiej Sali udała się prosto do lochów. Nie zauważyła Severusa przy stole, więc zakładała, że siedzi w swoim gabinecie. Zbiegła szybko po schodach i ruszyła w głąb korytarza. Po krótkiej chwili weszła do gabinetu i zastała go śpiącego na fotelu. Biedny. Musiał być w nocy na spotkaniu. Widziała na jego twarzy zmęczenie, więc nie budziła go. Przeszła do jego komnaty, która mieściła się obok i wzięła dwa koce. Jednym przykryła go, żeby nie zmarzł, a drugim otuliła siebie. Przeszła z powrotem do sypialni i ułożyła się na łóżku, zamykając oczy. Minęła krótka chwila i zasnęła.
Stała po raz kolejny w ciemnym pokoju. Przed nią stało biurko i jak poprzednim razem leżało siedem przedmiotów. Nic się nie zmieniło, więc czemu ciągle śnił jej się ten sam sen? Rozejrzała się dookoła i po raz pierwszy mogła się poruszać. Przeszła parę kroków przed siebie. Nie było nic co mogłoby przykuć uwagę. Nic co chodź w małym stopniu wywołałoby u niej takie uczucia jak reszta horkruksów. Czyżby jednak było ich tylko siedem? Stanęła po drugiej stronie biurka i spojrzała jeszcze raz na przedmioty. Leżały tak jak wcześniej. W tej samej kolejności. Nic się nie zmieniło, a jednak czuła, że sen powtarza się i powtarza z jakiegoś powodu. Uniosła wyżej wzrok i przyłożyła dłoń do ust. To co zobaczyła wywołało u niej ogromny szok. Po chwili jej oczy opanowała ciemność.
Podniosła się jak oparzona. Rozejrzała się po pokoju. Była w sypialni Severusa. Zdjęła z siebie koc i przeszła do gabinetu. Mężczyzna nadal spał w fotelu. Uśmiechnęła się smutno i złożyła pocałunek na jego policzku, po czym wyszła. Przemknęła niezauważona przez korytarz i schody, wychodząc na zewnątrz. Musiała się przewietrzyć. Ile jeszcze stanie przeszkód na ich drodze? Westchnęła i usiadła na trawie, wpatrując się w taflę jeziora. Lubiła tu przychodzić. Mało ludzi i wszechogarniająca cisza to coś, czego potrzebowała. Przesiedziała tam dwie godziny, po czym wstała. W końcu dzisiaj wszyscy wyjeżdżają, a ona nie mogła pozwolić przyjaciołom odjechać bez pożegnania. Odgoniła od siebie myśli o śnie i ruszyła w stronę Hogwartu. W drodze natknęła się na Harry'ego.
- Hej! - podbiegł do niej. - Już myśleliśmy, że zniknęłaś.
- Potrzebowałam po prostu pobyć trochę sama. - uśmiechnęła się do niego.
- Wszystko w porządku? Jeśli jest coś w czym mogę Ci pomóc to powiedz.
- Wszystko dobrze. Nie martw się tak o mnie.
- Nie potrafię się o Ciebie nie martwić. - patrzył na nią w taki sposób jak ona na Severusa.
- Spróbuj. - zaśmiała się. - Życie w stresie nie jest fajne.
- Może nie jest, ale czasami warto.
W końcu znaleźli się w pokoju wspólnym, gdzie czekali już spakowani Ron i Hermiona.
- Harry ile możemy na Ciebie czekać? - obrzuciła go gniewnym spojrzeniem brązowowłosa, a potem spojrzała na Lunę. - Ostatni wspólny spacer?
- Coś w tym stylu. - zaśmiała się. - Chodźcie, odprowadzę was.
- Ty nie jedziesz? - spojrzał na nią brunet.
- Nie. - odpowiedziała, jednak po chwili zorientowała się. - Znaczy jeszcze nie.
- Chodźcie już. - Hermiona wyszła, a jej walizka poleciała za nią. Potem wyszedł Ron, Harry i na końcu Luna. Kiedy znaleźli się za bramami Hogwartu, wsiedli do powozu, który ciągnęły testrale.
- Przyjedziesz do nas przed końcem wakacji? - odezwał się Ron, patrząc na białowłosą.
- Postaram się. - uśmiechnęła się do niego. - To już w końcu tradycja.
- Dokładnie. - zaśmiali się.
- Jak poszły wam poszukiwania, Harry?
- Teoretycznie trafiliśmy na jakiś trop, ale nic szczególnego. Dumbledore mówił, że w wakacje poszuka czegoś więcej i w razie czego przyjdzie po mnie.
- Rozumiem. Chociaż tyle. Chciałabym, aby ta wojna nigdy się nie zaczęła.
- Ale zacznie. - powiedziała Hermiona. - Dlatego musimy zrobić wszystko, żeby wygrać. - uśmiechnęła się. Po jakichś piętnastu minutach dojechali. Stanęli wszyscy w czwórkę przed pociągiem i zaczęli się żegnać.
- Spróbuj nie wpakować się w jakieś kłopoty, Ron. - zaśmiała się i przytuliła go mocno.
- Postaram się, ale Harry jedzie ze mną, więc.. Nic nie obiecuję. - wyszczerzył się do niej, po czym ją puścił.
- Luna! - Hermiona rzuciła się na nią. - Uważaj na siebie.
- Dobrze, będę! Ale obiecaj, że ich przypilnujesz.
- Dobrze, dobrze. - zaśmiała się. - Gdyby coś się działo.. między Tobą, a nietoperzem to przyjedź. - szepnęła jej cicho, tak aby chłopcy nie usłyszeli. Luna kiwnęła tylko głową z wdzięczności. - Idziemy już zająć wolny przedział. Harry tylko wsiądź do pociągu! - rzuciła mu szybkie spojrzenie, po czym razem z Ron'em zniknęli w środku.
- Nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko minął. - powiedziała cicho, po czym przeniosła wzrok na Harry'ego.
- Ja też nie. Dopiero co siadaliśmy przy stole w pierwszym roku, a teraz? Kończymy szóstą klasę. - wpatrywał się w nią.
- Mimo wszystko nadal trzymamy się razem.
- I zawsze będziemy. - uśmiechnął się do niej. - Dbaj o siebie. - przytulił ją mocno do siebie, a ona odwzajemniła uścisk.
- Ty też. Masz niebywały talent do pakowania się w kłopoty! - zaśmiała się.
- I kto to mówi? - zawtórował jej. - Luna..
- Tak?
- Kocham Cię. - szepnął cicho, jakby bał się, że głośniejszy ton sprawi, że rozsypie się i zniknie jak piękny sen. - Do zobaczenia w siódmej klasie. - pocałował ją w głowę, po czym odwrócił się i zniknął w pociągu, zostawiając ją osłupiałą w tym samym miejscu.
Nie spodziewała się, że odważy się na coś takiego po ich ostatniej rozmowie na ten temat. Pomachała im, kiedy odjeżdżali, a potem wsiadła z powrotem do powozu. Kiedy w końcu zajechała pod bramę Hogwartu, wysiadła i ruszyła w stronę zamku. Była ciekawa czy jej śpioch się obudził. Zaraz po tym jak przekroczyła próg Hogwartu, udała się do lochów. Po paru minutach weszła do jego gabinetu, ale nikogo w nim nie było. Westchnęła i usiadła w fotelu. Bardzo starała się nie myśleć o dzisiejszym śnie, ale nie potrafiła. W głębi duszy miała nadzieję, że jest siedem horkruksów na biurku i o tym jest cały sen, jednak.. myliła się. Wkrótce z zamyślenia wyrwał ją głos otwieranych drzwi. Z przyzwyczajenia skuliła się na fotelu, tak aby nikt nie wiedział, że tam jest.
- Nie czaj się tak. To tylko ja. - odetchnęła, kiedy usłyszała głos Severusa, po czym wychyliła głowę zza oparcia.
- Nie czaję się. - burknęła, po czym jej głowa znowu zniknęła. Snape musiał przyznać sam przed sobą, że wyglądało to bardzo uroczo i zabawnie w jej wykonaniu. Podszedł do drugiego fotela i usiadł w nim wygodnie. - Długo spałeś. - uśmiechnęła się.
- Nie łaska było mnie obudzić? - burknął.
- Nie. Spałeś tak słodko i ślinka Ci ciekła. - zaśmiała się.
- Oczywiście. To przez to, że mi się śniłaś. - uśmiechnął się wrednie.
- Pff.. - zrobiła obrażoną minę, po czym wstała i chciała teatralnie wyjść, ale złapał ją za rękę i pociągnął przez co wylądowała na jego kolanach.
- A Ty dokąd się wybierasz? - szepnął jej do ucha, wtulając twarz w jej szyję.
- Z dala od nietoperza. No chyba, że mój Sev wrócił. - uśmiechnęła się słodko, a on spojrzał na nią.
- Jestem jednym i drugim. To taka promocja. - mruknął.
- Jaka szkoda. - zaśmiała się i przytuliła go mocno. - Tęskniłam. Byłam tutaj, a Ty spałeś. Zrobiłam sobie krótką drzemkę, a kiedy się obudziłam to nadal spałeś. Jakbyś mógł to przespałbyś życie.
- Najlepiej z Tobą.
- Potem odprowadziłam Rona, Hermionę i Harry'ego na pociąg. - powiedziała, opierając głowę na jego ramieniu. - I jest coś co chciałabym, żebyś wiedział.
- Mogę? - zapytał, a ona kiwnęła głową i po chwili Severus był już w jej głowie. Przejrzał ostatnie wspomnienia i skrzywił się, kiedy dotarł do tego, w którym żegnała się z Potterem. - Cholerny Potter. - burknął.
- Sev nic do niego nie czuję. Chciałam po prostu, żebyś wiedział. - podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Mam nadzieję. Nie chce, żebyś widywała się z nim tak często.. zwłaszcza jeśli zostajecie sami.
- Jest moim przyjacielem. Mimo wszystko zawsze znajdzie się moment, kiedy będę z nim sama.
- I to mnie denerwuje. - burknął.
- Jesteś na swój sposób słodki, kiedy jesteś zazdrosny. - zaśmiała się.
- Chyba sobie kpisz. O Ciebie? Małą, głupiutką gryfonkę? - uśmiechnął się na swój własny, unikalny, Severusowy sposób.
- Tak, właśnie tak. O małą gryfonkę. O uczennice. O Twoją dziewczynę.
- Ależ wysoko się cenisz. - mruknął, kontynuując ich małe przekomarzanki.
- Nie wyżej niż Ty. Twoje ego jest na znacznie wyższym poziomie niż u kogokolwiek.
- Dlatego jesteś tylko małą gryfonką. - uśmiechnął się triumfalnie, widząc że wygrał.
- A Ty wielkim nietoperzem. - burknęła i wtuliła się w niego, ale po chwili wstała.
- Co jest? - spojrzał na nią.
- Jest coś.. co jeszcze musisz wiedzieć. - usiadła na podłokietniku fotela, tyłem do Snape'a.
- Nie podoba mi się ta rozmowa. - wstał i stanął przed nią. - Mów.
Oho. To się zaczyna dziać! Luna widząca horkruksy i Sev-Słodziak? Ohhh ♥. :D Dziękuję Ci za dedykację! ♥ To na prawdę dużo znaczy! :D Szkoda tylko, że tryb Seva-Słodziaka włączył się tak późno w sumie. :D No nic. Mówiąc ogólniej: G E N I U S Z ! ! ! ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny oraz czasu!!!!!
Foxieee. :D ♥
Tak. Zaczynam wdrążać swój mały plan.. hyhyhyhyhy <3. Jestem tylko ciekawa czy tak.. hym.. inny pomysł spodoba się wam :3. Może jest zbyt wymyślny, ale tak widzę to opowiadanie, więc cóż. Warto spróbować, prawda?
UsuńNie ma za co. Tą cudowną miniaturką zasłużyłaś :3.
Wiesz.. musiał dojrzeć do akceptacji kogoś kto jest tak blisko XD.
Dziękuję bardzo *-*, ale to za mocne słowo.
Wcale nie za mocne i nie kłóć się ze mną, bo ,,ciocia Wikipedia" dobrze wie co mówi. :D Czekam z (NIE) cierpliwością na część dalszą!
UsuńNo dobrze, dobrze. Nie chce narazić się na Twój gniew i potępienie XD. Ah, ja też *O*
UsuńUhuhuhuhuuhuhu no powiem Ci, że powinnam była Ci zafundować laptopa wcześniej skoro takie cacuszka masz pisać! *.*
OdpowiedzUsuńGeneralnie rozdział cud, miód, maliny i o jejciu, jestem ciekawa tego snu! Mój Sevcio, mój ukochany, cudowny, jedyny taki zazdrosny, aaaach! Tylko pamiętaj - niedziele ma wolne i może sobie chodzić na spotkania z kim chce - w tygodniu wara!
Jestem pod wrażeniem i czekam na więcej, a całe szczęście, że idą wakacje i przykleję Cię do laptopa :3
Pozdrawiam, przesyłam całuski,
jedyna i cudowna
Miona! <3
Jakie tam cacuszka XD. Po prostu wcielam coraz ambitniej swój plan.
UsuńAh, sen.. No tak. Spokojnie, dowiecie się wszystkiego.. :3
Tak, tak wiem! Pamiętam xD.
Na kropelkę? Bo wiesz.. wolałabym coś mniej śmierdzącego klejem XD.
No to ja uwielbiam już ten plan! I chcę wiedzieć już, a nie potem :(
UsuńHahahaha dobrze, może butapren? A może tynk? Albo na ślinę! xD
No to bardzo się cieszę :3. Wybacz, ale akcja rozkręca się w wolnym tempie.. Nie chce kończyć zbyt szybko i nie chce też tak wywalić wszystkie pomysły za jednym zamachem. Inaczej potem nie miałabym czym was zaskoczyć xD
UsuńOooo nie XD. Chyba przykleję się dobrowolnie na powietrze xD