środa, 27 lipca 2016

Rozdział 22

  Witajcie misie moje kochane! Nie mogłam się doczekać, aż w końcu będę w tym miejscu, w którym jestem teraz. Bardzo, ale to bardzo na to czekałam, ale ah! Co ja tu dużo będę pisała. Oto kolejny rozdział i mam nadzieję, że się Wam spodoba, bo szykuję dla Was więcej niespodzianek! Zapraszam!
                                                                                                          Wasza Isa
                                                                                                                  
---------------------------------------------------------------------------------------------------------   Wakacje w końcu dobiegły końca i rozpoczął się rok szkolny w Hogwarcie. Luna od dłuższego czasu czuła się źle, a właściwie coraz gorzej z każdym kolejnym dniem. Praktycznie co noc śniły jej się koszmary związane z horkruksami albo z Severusem.
Na dodatek nauczyciele uwzięli się na nią, bo przez większość zajęć po prostu nie uważała, a kiedy w końcu lekcje się kończyły zazwyczaj znikała w Zakazanym Lesie.
  Białowłosa szła szybko korytarzem kierując się do wyjścia, kiedy nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciła się i napotkała twarz Harry'ego zdecydowanie za blisko.
- Dokąd tak pędzisz? - zapytał.
- Chciałam się przejść.
- Sama? - dopytywał, a ona kiwnęła tylko głową. - Może pójdę z tobą?
- Nie, wolałabym nie. Kiedy spaceruje sama lepiej mi się myśli.
- Skoro tak to chyba nie mam większych szans na powodzenie misji. Poszukam Rona i Hermiony, może oni dadzą się skusić. - odsunął się od niej, pomachał i zniknął jej z oczu.
  Luna westchnęła i nareszcie wyszła z Hogwartu, kierując się do Zakazanego Lasu. Kiedy otoczyły ją pierwsze drzewa poczuła się lepiej. Po dłuższym czasie znalazła się na polanie, gdzie wypoczywało stado testrali.
- Neamis. - zawołała, jednak on się nie zjawił. Podczas pobytu w Hogwarcie przyzwyczaiła się do tego, bo testral przez większość czasu latał i zdobywał pożywienie schowane przez Hagrida. Wyciągnęła z kieszeni mały, srebrny gwizdek i dmuchnęła w niego, po czym usiadła pod jednym z oddalonych drzew. Neamis bardzo się jej słuchał i była pewna, że nie zrobi jej nic złego, a co do reszty stada nie mogła być tego taka pewna, dlatego wolała trzymać się na uboczu. Zamknęła oczy i oparła się wygodnie o drzewo. Starała się zachować świadomość, ale nie udało jej się i w końcu zasnęła.

    Nagle poczuła na sobie czyjś oddech i co chwile trącający ją pysk. Otworzyła niechętnie oczy i spojrzała w górę, napotykając pysk Neamisa.
- Jesteś. - powiedziała i uśmiechnęła się. - Martwiłam się o ciebie. - wstała i przytuliła testrala. - Najadłeś się? - spojrzała na niego, a on prychnął. Usiadła z powrotem pod drzewem, a on położył się obok, kładąc łeb na jej kolanach. Robił tak już jak był mały, a ona nie miała serca go przeganiać, więc zostało tak do teraz. - Nie wiem co mam robić. - szepnęła, głaszcząc go wierzchem dłoni. - Severus siedzi całymi dniami w książkach albo szuka informacji. Chciałabym spędzić z nim trochę czasu, a z drugiej strony boję się. - westchnęła i odruchowo dotknęła swojego policzka. - Wybaczyłam mu, żeby go nie stracić, ale nie potrafię zapomnieć. I jeszcze te koszmary! - jęknęła niezadowolona i wstała. - Chodź Neamis, poszukamy Hagrida. - powiedziała, a on od razu wstał i ruszył za nią. Szukali go dłuższy czas, ale niestety nie trafili na niego. Stanęli w miejscu, a Luna wyczarowała mu całe wiadro mięsa, które od razu zaczął jeść. Po chwili obok niej stanął Snape.
- Szukałem cię. - mruknął, widocznie zmęczony nie tylko spacerem. - Nie możesz chodzić po Zakazanym Lesie sama.
- Jest ze mną Neamis.
- Luna..
- Severus. - spojrzała na niego, przerywając mu - W porządku. - powiedziała, a on wyciągnął dłoń i dotknął jej twarzy na co drgnęła. - To te koszmary. - powiedziała szybko, zanim zdążył zapytać. Podeszła i wtuliła się w jego tors. - Chcę spędzać z tobą więcej czasu...
- Jestem zajęty. - burknął i objął ją ramionami.
- Severus. - syknęła. - To nic nie da, a ja potrzebuje, żebyś przy mnie był. - odsunęła się trochę od niego, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Znajdę sposób. - powiedział twardo i wyminął ją, kierując się w stronę Hogwartu.
- Sev. - dogoniła go i złapała za ramię, a do jej oczu cisnęły się łzy. Już tak długo nie dopuszczała do siebie tej myśli. - Umrę niezależnie od tego ile czasu będziesz siedział nad tymi cholernymi książkami. - uniosła się, a niechciana łza spłynęła po jej policzku. - Dlaczego nie chcesz podarować mi ostatnich chwil spędzonych z tobą? - powiedziała drżącym głosem, a on nawet się nie ruszył. - Proszę. - załkała.
- Znajdę jakiś sposób i będziesz miała tych chwil ile chcesz, a teraz muszę iść. - powiedział twardo i wyrwał ramię z jej uścisku.
- Sev! - stanęła przed nim, patrząc mu w oczy, po czym wtuliła się w niego mocno. - Potrzebuje cię. - W tym samym momencie usłyszała trzask gałęzi, odwróciła się i ujrzała trójkę swoich przyjaciół.
- Luna? - odezwał się osłupiały Harry. - Ty? Z nim?! - warknął, kiedy zalała go fala złości.
- Harry.. Wszystko wam wytłumaczę. - powiedziała, odsuwając się od Snape'a, który w błyskawicznym tempie ją wyminął. - Severus! - odwróciła się w stronę, w którą poszedł.
- Jak mogłaś? - syknął Ron i pokręcił przecząco głową, jakby nie mieściło mu się to w głowie. Obydwoje zawrócili i ruszyli do Hogwartu, a Hermiona stała w miejscu.
- Chodź. - powiedziała i pociągnęła Lunę za ramię. - Musimy z nimi porozmawiać. - dodała i obydwie ruszyły szybkim krokiem za nimi. Dogoniły ich dopiero przy skraju Zakazanego Lasu.
- Harry, Ron! - krzyknęła za nimi, a oni zatrzymali się.
- Co? - warknął brunet.
- To nie tak jak myślicie. Dajcie mi to wytłumaczyć.
- A co tu tłumaczyć? Puściłaś się ze Snape'em. - syknął.
- Harry! - warknęła na niego Hermiona.
- Jak możesz? - zapytała, drżącym głosem Luna.
- Jak Ty mogłaś? - odezwał się Ron, patrząc na nią z odrazą. - Chodź, Harry. Idziemy. - powiedział i odwrócili się, idąc wściekli do Hogwartu.
- Porozmawiam z nimi. Będzie dobrze. - brązowowłosa dotknęła jej ramienia i po chwili zaczęła za nimi biec.
- Cholera! - syknęła Luna i uderzyła z całej siły pięścią w drzewo, po czym otarła zaschnięte łzy. Wszystko się zmieniło.

   Spędziła kilka godzin chodząc po lesie, a kiedy w końcu nastał mrok nie miała odwagi wrócić do Hogwartu, dlatego ruszyła do Hagrida. Trochę zajęło jej dotarcie do jego chaty, ale w końcu się udało. Stanęła przed drzwiami i zapukała trzy razy, po czym odsunęła się. Po krótkiej chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich znajomy olbrzym.
- Luna? Cholibka! Co ty tu robisz tak późno?
- Mogę u ciebie zostać? - zapytała niepewnie.
- U mnie? Czemu? Coś się stało? - spojrzał na nią, po czym zrobił przepraszającą minę. - Ah! Wchodź do środka i opowiadaj. - zaprosił ją dłonią, a ona weszła do środka siadając na krzesełku.
- Nie chcę wracać do dormitorium. Pokłóciłam się z Harry'm i Ron'em. - wyjaśniła. - Nie.. nie była to mała kłótnia. Nienawidzą mnie w tej chwili bardziej od Sam-Wiesz-Kogo.. - uśmiechnęła się smutno.
- Nie może być tak źle! - stwierdził. - Na pewno im przejdzie. - uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Nie. Jest dużo gorzej niż myślisz.
- Powiedz mi, cholibka, o co poszło? - zapytał, po czym wstał. - Herbaty?
- Proszę. - kiwnęła głową. - Jeśli ci powiem to też będziesz na mnie źle patrzył.
- Coś ty! No dalej! Mów, cholibka. - podał jej herbatę i usiadł naprzeciwko, a ona westchnęła. Mimo wszystko opowiedziała mu wszystko, pomijając fragment o tym, że Voldemort to jej ojciec i że spędziła w Malfoy Manor całe wakacje. Zataiła też fakt, że długo już nie pożyje.
- Cholibka! - powiedział podniesionym tonem. - No to widzę dużo się działo! Nigdy bym nie pomyślał, że..
- Że będę miała romans z nauczycielem, a w dodatku ze Snape'em? - dokończyła za niego, a on się skrzywił.
- Nie! Miłość nie wybiera, a skoro jesteś z nim szczęśliwa to jaki problem? - wzruszył ramionami. - Bardziej chodziło mi o zachowanie Ron'a i Harry'ego! Cholibka! Wiem, że nie pałają miłością do Snape'a, ale żeby tak traktować przyjaciółkę?! - wzburzył się widocznie zły i rozczarowany.
- Dziękuję, Hagrid. - spojrzała na niego z wdzięcznością.
- Możesz dzisiaj zostać. Zresztą i tak jest już bardzo późno, ale jutro musisz już wrócić. Musicie porozmawiać. Cholibka, przecież tak nie może być! - wstał i wyprostował się. - Idę dzisiaj na rutynowe zwiady. Rozgość się. - uśmiechnął się i wskazał na dużego psa. - Kieł zostanie z tobą.
- Dobrze. - kiwnęła głową. - Dziękuję, Hagrid. Naprawdę. - powiedziała, a on kiwnął tylko głową i wyszedł, znikając w pogrążonym w mroku Zakazanym Lesie. Białowłosa ułożyła się na łóżku, a obok niej położył się Kieł, który po chwili zaczął chrapać.
   Luna długo nie mogła zasnąć. Cały czas zastanawiała się nad tym co się jutro wydarzy. Czy choć trochę się martwią? Czy zastanawiają się gdzie jest? A może już dawno wyrzucili ją z serc i nie obchodzi ich co się z nią stanie.

   Rano obudziły ją promienie słońca wpadające przez okno. Przetarła oczy i  uśmiechnęła się widząc, że Kieł spał całą noc tuż przy niej. Niechętnie podniosła się i za pomocą różdżki zmieniła swoje ubrania na czyste.  Westchnęła i wyjrzała zza okna na Hogwart. Zebrała w sobie ostatnie siły oraz odwagę i wyszła na zewnątrz, napotykając Hagrida.
- Już wstałaś? - zapytał, a ona kiwnęła głową.
- Dopiero wracasz?
- Nie. Byłem parę razy w nocy napić się herbaty i wracałem dalej. Cholibka, te stare ścieżki wypadałoby lepiej zaznaczyć! Ledwo co je widziałem w tych ciemnościach.
- Pomóc ci przy tym?
- Nie trzeba! Zabiorę tego darmozjada i pójdę się tym zająć, a ty wracaj do Hogwartu. Masz przecież coś do zrobienia, cholibka. - powiedział i po chwili znowu zniknął pośród drzew. Niechętnie, ale w końcu ruszyła w stronę zamku. Przecież nie może spędzić reszty roku szkolnego w chatce Hagrida. Prawda?

   W końcu dotarła do pokoju wspólnego i od razu udała się do dormitorium, napotykając zmartwione spojrzenie Hermiony.
- Gdzie byłaś? - dopadła ją, przytulając. - Martwiła się o ciebie! - odsunęła się i zgromiła ją wzrokiem. - Nie wiem czy mam się cieszyć, że jesteś cała czy nawrzeszczeć, bo zniknęłaś na całą noc nie dając żadnego znaku życia!
- Przepraszam, Miona. - usiadł na łóżku i spojrzała na nią. - Bałam się wrócić. Hagrid pozwolił mi zostać na noc, a sam poszedł na zwiady do Zakazanego Lasu, więc nie zadawał mi zbyt dużo pytań.
- Rozumiem. Wróciłaś w samą porę. Zaraz zaczynają się zajęcia!
- A oni.. - zaczęła, ale nie dokończyła.
- Nie przeszło im, jeśli o to pytasz. Chodzą wściekli niczym rój os i wyżywają się na wszystkich dookoła, a zwłaszcza Harry.
- Domyślam się. W zeszłym roku jak odprowadziłam was na pociąg.. Harry znowu wyznał mi miłość.
- Wiem. - starała się uśmiechnąć, ale zamiast tego wyszedł dziwny grymas. - Nadal mu nie przeszło, dlatego tak się wkurza. On cię kocha, a ty..
- Kocham Severusa.
- Właśnie i to go boli najbardziej. - westchnęła i spojrzała na nią. - Szykuj się, a ja lecę już do klasy. Tylko się nie spóźnij!
- Dobrze. - kiwnęła głową i kiedy brązowowłosa wyszła, udała się do łazienki.
  Po kilkunastu minutach wyszła już czysta i pachnąca, ubrana w mundurek i przeczucie, że dzisiejszy dzień będzie cięższy od poprzedniego. Szybko wyszła z dormitorium i na jej nieszczęście wpadła na Harry'ego.
- Przepraszam.. - powiedział, kiedy na nią wpadł, po czym podniósł wzrok. - Ah, to ty. - burknął i zszedł po schodach, a ona niechętnie poszła za nim. Całą drogę na zajęcia szli w ciszy, ale Luna w końcu postanowiła to przerwać.
- Harry. - odezwała się, jednak on nie zareagował. - Proszę porozmawiaj ze mną.
- Nie mam ochoty.
- Nie zachowuj się tak. - powiedziała cicho. - Jesteśmy przyjaciółmi niezależnie od tego z kim się spotykam. - powiedziała, a on zatrzymał się i odwrócił do niej.
- Nie jestem już tego taki pewien. - warknął. - Poza tym.. Snape, serio? - syknął. - Kiedy mówiłaś, że już kogoś kochasz miałaś na myśli Jego, prawda? - patrzył na nią z obrzydzeniem, a ona czuła, że w tym momencie umiera kawałek jej serca.
- Tak. - odpowiedziała cicho.
- Brzydzę się tobą. Jak mogłaś.. w dodatku z nim! - warknął, a ona odsunęła się o jeden krok do tyłu. - On mógłby być twoim ojcem. Jest stary, wredny i.. cholera! Przecież to nietoperz! Nienawidziliśmy go! Kiedy to się zmieniło?! - wydarł się. - Kiedy ty się tak zmieniłaś?!
- Harry on nie jest taki jak ci się wydaję.
- To nietoperz! I zawsze nim zostanie. - syknął z nienawiścią. - Nigdy tego nie zaakceptuje. Musisz wybierać. Albo twoi przyjaciele.. albo On.
- Nie. Nie każ mi wybierać! Jesteście moją rodziną. - powiedziała, czując jak łzy cisną się jej do oczu. Z całych sił zdusiła je w sobie i spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami. - Ja go kocham.
- On się tobą bawi! - ryknął. - Zresztą jak chcesz. Leć do niego! Ale nie licz więcej na mnie. - odwrócił się na pięcie i odszedł szybkim krokiem, a ona poczuła, że właśnie straciła go na zawsze...

4 komentarze:

  1. ZA-KRÓTKI!!! Ogulnie super, powiedziałabym że taki organizaacyjny. Weny życze
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, przepraszam ;-;. Poprawię się, obiecuję!
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń
  2. Świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń