Witajcie moje misie! Ah, kończący się internet denerwuje jak nic innego na świecie, zwłaszcza podczas pisania! Rozdział ten jest minimalnie dłuższy i jest takim.. typowym zapychaczem XD. Nie miałam pojęcia co z tym zrobić, dlatego upchnęłam trochę tego, trochę tamtego i mam nadzieję, że mimo wszystko spodoba się Wam!
Rozdziały staram się pisać, kiedy tylko mam dostęp do internetu, więc za wszelkie opóźnienia przepraszam! A teraz już nie przedłużając, zapraszam! :3
Wasza Isa
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rano niechętnie otworzyła zaspane oczy, a do jej głowy zaczęły napływać
wspomnienia minionego dnia. Westchnęła i spojrzała przez okno. Ku jej
zaskoczeniu słońce było jeszcze bardzo nisko za horyzontem, a niebo
leniwie roztaczało się granatowymi barwami.
Zdjęła z siebie kołdrę i wstała, poprawiając piżamę. Powolnym krokiem ruszyła do łazienki, a do jej oczu zaczęły napływać łzy, kiedy tylko napotkała swoje odbicie w lustrze. Rozczochrane włosy, blada twarz, cienie pod oczami i duży, czerwony ślad niczym stempel dłoni Severusa. Żałowała tego co powiedziała. To, że nie lubi Lily nie znaczy, że mogła ją obrażać w jego towarzystwie.. Mimo wszystko jak ma żyć, wiedząc że nigdy nie będzie dla niego tak ważna jak ona? Wczoraj dał jej dokładnie odczuć, że stawia Evans dużo wyżej od niej. Może i był pijany, ale jego uczucia nadal są takie same. Wytarła samotną łzę z policzka i umyła się, po czym ubrała bluzkę na ramiączkach i krótkie spodenki. Po wykonaniu porannych czynności wyszła z łazienki i usiadła na łóżku, rozczesując swoje długie, białe włosy. W tej chwili była wdzięczna, że są tak długie. Mogła choć w małym stopniu zasłonić czerwony ślad na policzku.
W końcu jednak odważyła się wyjść z pokoju. Jej wzrok od razu skierował się na łóżko w salonie. Snape nadal spał, przynajmniej tak jej się wydawało. Po cichu ruszyła w stronę kuchni, a kiedy już się tam znalazła napotkała wzrokiem siedzącego Victora.
- Dzień dobry, księżniczko. - uśmiechnął się do niej, popijając kawę. - Zastanawiałem się jak długo będziesz się zbierała, żeby tu wyjść.
- Cześć. - odpowiedziała, pilnując aby jej włosy zasłaniały wszystko to co powinny. - Jakoś nie miałam nastroju. - powiedziała cicho i wyciągnęła z szafki kubek, nastawiając jednocześnie wodę w czajniku. Victor po krótkiej chwili wstał i stanął za nią, odwracając ją do siebie przodem. - Co? Kawa jest zabroniona?
- Pokaż mi twarz. - dotknął dłonią jej podbródka, ale ona się wyrwała i odsunęła.
- To nic takiego. - zaprotestowała i zalała wrzątkiem kawę, po czym posłodziła i postawiła na stoliku, siadając na krzesełku.
- Czy ja wiem. Jak na moje oko całkiem mocno Ci przywalił. - podszedł do niej i odgarnął jej włosy z twarzy, patrząc na czerwony ślad. - No nieźle. - powiedział, zdziwiony widokiem. - O co wam poszło? - zapytał siadając obok.
- Lily. - wymówiła tylko jedno słowo.
- Poruszyłaś z nim JEJ temat? Jestem pod wrażeniem odwagi.. albo głupoty. - zaśmiał się pod nosem.
- Wiesz jak podnieść człowieka na duchu, co? - rzuciła mu szybkie spojrzenie i westchnęła. - Nie tyle co poruszyłam ten temat, a ją obraziła. Mimo wszystko zrozum... kiepsko mi się żyje ze świadomością, że stawia wyżej umarlaka niż mnie..
- Bo jest dla Ciebie wszystkim, co? I tym wszystkim chciałabyś być dla niego. - bardziej stwierdził niż zapytał, po czym oparł się o ścianę. - Wiesz. Już dawno przestałem wierzyć w bajki i ty też, więc pozbieraj się i dziękuj mu, że aż tyle dla niego znaczysz.
- Nie wiem czy jestem w stanie się pozbierać. - spojrzała na niego z powagą, a w jej oczach lśniły łzy.
- Bardzo intryguje mnie twoja historia. - wyprostował się, nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie jest porywająca. Nie ma w niej smoków i bohaterów, a główna bohaterka jest do bani. - uśmiechnęła się słabo, a on zaśmiał się szczerym śmiechem.
- Grunt to dobra samoocena. - skwitował. W tym samym momencie do kuchni wszedł ponurym krokiem Snape, a jego wzrok od razu skierował się w ich stronę.
- Pójdę.. przyszykować się do podróży. - powiedziała szybko i w mgnieniu oka opuściła kuchnię. Idąc do pokoju usłyszała skrawek ich rozmowy.
- A jej co się stało? - usłyszała głos Severusa.
- Nic nie pamiętasz?
- Nie. A powinienem?
- Chyba czeka nas długa rozmowa. A i jeszcze jedno. Koniec z piciem. - dała by sobie rękę uciąć, że uśmiecha się pod nosem. Mimo wszystko nie chciała dalej słuchać ich rozmowy i zaszyła się w pokoju. Położyła się na łóżku i owinęła szczelnie kołdrą, przymykając oczy. Słońce ledwie wychyliło się zza horyzontu. Miała jeszcze trochę czasu. Zamknęła oczy i po chwili zasnęła.
Obudziło ją dopiero głośne pukanie do drzwi. Zwlekła się z łóżka i otworzyła drzwi, w których stanął Victor.
- Zbieraj się księżniczko. - posłał jej uśmiech i zniknął w kuchni.
Luna zamknęła drzwi i spakowała resztę swoich rzeczy, po czym zaczesała włosy na lewą stronę, zasłaniając twarz. Była gotowa. Założyła dużą, puchatą bluzę z kocimi uszami na kapturze i przewiesiła sobie torbę przez ramię, po czym wyszła z pokoju.
- Możemy ruszać. - odezwała się i wyszła przed gospodę. Po chwili dołączyli do niej Victor i Severus. Wyciągnęła z torebki miotłę, którą nawiasem mówiąc dostała parę dni temu od Snape'a na podróż. Wsiadła na nią i wzbiła się w powietrze. Jej towarzysze po chwili zrobili to samo. Snape ruszył przodem, a Luna leciała z tyłu obok Victora. - Jak wam poszła rozmowa? - odezwała się po chwili.
- Całkiem, całkiem. - przerwał na chwilę i uśmiechnął się. - Przynajmniej tak myślę.
Lecieli na miotłach przez cały dzień, robiąc może dwa postoje na toaletę. Niebo zdecydowanie pociemniało, a na nim zawieszone były gwiazdy niczym ozdoby. Całość dopełniał blask księżyca, który z każdą chwilą wędrował wyżej i wyżej.
- Myślę, że już czas na postój, Sev. - odezwał się brązowowłosy, podlatując do niego. - Nie daj się prosić.
- Jeszcze parę godzin. - burknął.
- Wydaje mi się, że Luna jest zmęczona zresztą tak samo jak i ja. Daj spokój. Zlećmy na dół i rozbijmy namioty. - odezwał się i zaczął zniżać lot. Po chwili Severus westchnął i poszedł w jego ślady. - Lądujemy. - odezwał się do Luny, a ona po chwili dotknęła stopami ziemi.
- Naniosę zaklęcia ochronne. - odezwał się Victor, a białowłosa wyjęła z torebki trzy namioty. Po jednym dla każdego. Machnęła delikatnie różdżką i po chwili były rozłożone.
- Ustalamy jakieś warty czy polegamy na zaklęciach? - odezwała się bardziej do przestrzeni niż do któregokolwiek z nich.
- Zaklęcia wystarczą. - uśmiechnął się Victor, który zdążył się już zająć naniesieniem barier i rozpaleniem ogniska. Rozsiadł się wygodnie i wyciągnął ręce, ogrzewając dłonie bijącym ciepłem. - Siadajcie ponuraki. - spojrzał na nich i zaśmiał się pod nosem. Snape usiadł obok niego, a Luna rozsiadła się naprzeciwko nich. - Jakieś wiadomości od Przyjemniaczka? - zwrócił się do Severusa.
- Nie. Milczy.
- Jak się domyślam nie jest to najlepsza informacja?
- Będzie zadowolony, bo jesteś po naszej stronie i tyle. Wątpię, że przygotuje przyjęcie powitalne. - burknął i spojrzał na białowłosą, która usilnie wpatrywała się w płomienie. Jakby szukała odpowiedzi na niezadane pytania. Dopiero teraz, kiedy wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy zauważył czerwony ślad na policzku, przez co jego usta wykrzywiły się w grymasie.
- Źle się czuję.. - wymamrotała cicho, wstając. - Pójdę już spać. Dobranoc. - rzuciła i ruszyła w stronę namiotu.
- Dobranoc, księżniczko. - uśmiechnął się, po czym dodał. - Zajrzę do Ciebie później.
- Dobranoc, Luna. - odprowadził ją wzrokiem, a kiedy zniknęła im z oczu westchnął. - Boi się mnie.
- A dziwisz jej się? Nie pogłaskałeś jej po główce. - przerwał na chwilę. - Idź do niej. Już czas, żebyście szczerze porozmawiali.
- Może. - burknął, ale wstał i otrzepał swoje ubranie z ziemi, po czym ruszył do jej namiotu.
Uchylił materiał i wszedł do środka,
- Jak się czujesz? - zapytał, patrząc na jej leżące ciało. Białowłosa podniosła się do siadu i spojrzała na niego niepewnie.
- W porządku. - powiedziała cicho i odsunęła się, kiedy usiadł obok.
- Nie bój się mnie. - wyciągnął rękę w jej stronę i dotknął jej policzka, po czym przeniósł dłoń na talię i przyciągnął ją do siebie, biorąc w ramiona. - Przepraszam. - szepnął cicho tuż obok jej ucha. Luna wtuliła się w niego mocno i zamknęła oczy, by po chwili je otworzyć.
- Wrócę z tobą do Hogwartu, ale nie obiecuje, że będę się starała.
- Wystarczy, że tam będziesz, a zajęcia to sprawa drugorzędna.
- Pozostaje tylko przekonać Voldemorta.
- Tym się nie musisz martwić. Zgodzi się, bo w końcu nie ma innego wyjścia. - pogłaskał ją po głowie.
- Severus. - odsunęła się od niego i spojrzała w jego cudowne, czarne oczy. - Jest jeszcze coś o czym muszę Ci powiedzieć... i nie spodoba Ci się to.
Po dwudniowej podróży byli już tylko kilka minut od Malfoy Manor. Luna nie spała w nocy, bo złość wypełniała ją całą, aż po końcówki jej włosów.
- Uspokój się. - burknął Severus, widząc w jakim jest stanie.
- Kazał zabić Neamisa. - warknęła.
- I co mu zrobisz? - zaśmiał się pod nosem Victor. - Przywalisz mu?
- To jest całkiem dobry pomysł. - przyznała po chwili namysłu.
- Żartujesz sobie? To jest Czarny Pan. Wątpię, że cokolwiek zrobisz, poza nadąsaną minką.
- Victor błagam nie prowokuj jej. - syknął Snape.
- A co? Jest na tyle odważna? - zaśmiał się, wyobrażając sobie ich zbliżający się powrót.
- Jeżeli miałbym na kogoś stawiać to byłaby to Luna. - przerwał na chwilę, aby sens słów dotarł do brązowowłosego. - W tej chwili nie wiem czy bardziej martwię się o jej złość czy o Czarnego Pana.
- Nie przegapię tego! To co? Zamierzasz mu przywalić?
- Żeby to raz. - mruknęła Luna.
- Uspokójcie się. Narobisz sobie tylko kłopotów. - skarcił wzrokiem białowłosą.
- Kazał zabić Neamisa. Nie przymknę na to oka, Sev. - powiedziała z powagą, a jej włosy zaczęły unosić się delikatnie do góry.
- Lądujemy. - odparł stanowczo Snape, a oni spojrzeli po sobie. W końcu byli pośrodku lasu. Mimo wszystko po chwili cała trójka stała na ziemi.
- No nieźle! Twoje włosy latają! - zaczął się śmiać, ledwo łapiąc oddech.
- Uspokój się Luna. - syknął czarnowłosy. - Nie kontrolujesz siebie i swojej magii. Widzisz co się dzieje?
- Dobrze, już dobrze. - mruknęła i usiadła na ziemi, a jej włosy opadły na plecy. - Już jestem spokojna.
- I taka masz być. - skarcił ją wzrokiem.
- No nieźle. Z wami nie da się nudzić. - uśmiechnął się Victor. - To co? Ruszamy?
- Tak. - kiwnęła głową i po paru chwilach stanęli przed bramą do Malfoy Manor. Szybkim krokiem ruszyli w stronę sali zebraniowej, a kiedy już tam dotarli stanęli obok siebie.
Voldemort spojrzał na nich po kolei i uśmiechnął się.
- Jak widzę udało się wam wykonać misje.
- Tak, Panie. - odezwał się Severus.
- Obyło się bez większych problemów, jak sądzę?
- Tak, Panie.
- W takim razie możecie się oddalić. - kiwnął im głową. - Potem dokończymy tę rozmowę. - oparł się plecami o oparcie krzesła. Victor i Snape odwrócili się z zamiarem wyjścia, jednak Luna tkwiła w miejscu. - Czy coś się stało? - jak na komendę oboje odwrócili się w stronę dziewczyny, po czym spojrzeli po sobie przeczuwając kłopoty.
- Tak. Właściwie to tak. - syknęła, siląc się na spokój. - Zleciłeś swoim "pieskom" zabicie mojego testrala?
- Tak. - odpowiedział z uśmiechem, a w niej się aż zagotowało.
- Bo? - warknęła.
- Chciałem sprawdzić czy twoje umiejętności są godne mojej córki.
- A jeśli by się nie udało? Jeśli nie przewidziałabym ataku? - podniosła ton, a jej włosy niezauważalnie uniosły się. Oczywiście nie umknęło to uwadze dwójki mężczyzn za nią. Victor stanął obok i złapał ją za rękę. Białowłosa odwróciła się w jego stronę i napotkała karcące spojrzenie, które nie bardzo ją obchodziło. - Zabiłbyś go!
- Tak. Najprawdopodobniej byłby martwy. - uśmiechnął się, rozbawiony tą sytuacją. Luna natomiast ledwo nad sobą panowała, a jego uśmiech był niczym oderwanie zawleczki. Wyrwała się Victorowi i podeszła do Voldemorta na odległość wyciągniętej ręki.
- Jak śmiesz w ogóle zlecać im coś takiego? - warknęła.
- Oh, no nie wiem. Pomyślmy. - wstał i spojrzał na nią z góry, po czym przybliżył swoje usta do jej ucha i syknął niczym wąż. - Jestem zły, skarbie. Przyzwyczaj się do tego. Gdybym mógł - osobiście bym go zabił. - Luna nie wytrzymała i z całej siły uderzyła go pięścią w tors, ale on nawet się nie zachwiał.
- Jesteś skończonym idiotą! - jej włosy unosiły się do góry, a Czarny Pan zaczął się śmiać.
- Nie blefowałeś, Sev. - szepnął Victor, patrząc na całą scenę z podziwem.
Po chwili Luna mierzyła różdżką w ojca, a on w nią.
- Nie jesteś w stanie nic mi zrobić. - powiedział ze spokojem. - Wróć do pokoju, a uznam, że tego nie było.
- Chyba sobie kpisz? - warknęła. - Jestem twoją córką. Powinieneś wiedzieć, że nie odpuszczę.
- Nie boisz się, że w jednej chwili możesz przestać istnieć? - zapytał zaintrygowany.
- Nic mi nie zrobisz. - odpowiedziała pewna siebie.
- Skąd ta pewność?
- Jestem ci potrzebna. - tym razem to ona się uśmiechnęła.
- Zgoda. - zaśmiał się po chwili. - Jestem z ciebie dumny. Jesteś tak bardzo podobna do mnie, że aż przeszły mnie ciarki. - odłożył swoją różdżkę, po czym wyprostował się. - Testral będzie bezpieczny póki żyjesz.
- Zgoda, jeśli będę mogła wrócić do Hogwartu. - podbiła stawkę, nie opuszczając swojej ręki.
- Do Hogwartu? - zapytał z lekkim zdziwieniem. - Dlaczego chcesz tam wracać?
- Nikt się nie dowie, że do ciebie dołączyłam. Powrót do Hogwartu to najlepsze alibi. Poza tym... mam tam parę niedokończonych spraw. Co ty na to? - spojrzała mu prosto w oczy, nie zamierzając odpuszczać.
- Severusie zbliż się. - powiedział, przywołując go dłonią. Snape podszedł do nich, stając po jego lewej stronie. - Będziesz miał na nią oko w Hogwarcie. Pilnuj, żeby nie narobiła kłopotów. - rozkazał i zwrócił się z powrotem do Luny. - Będziesz mogła wrócić tylko pod tym warunkiem.
- Zgoda. - opuściła różdżkę.
- Jesteś bardzo podobna do mnie, kiedy byłem w twoim wieku. Podczas tych wakacji poduczę cię osobiście. - odparł, a ona kiwnęła głową. - Teraz możecie już iść.
Wszyscy troje oddalili się. Snape poszedł do swoich komnat, a Luna do swoich. Oczywiście poszedł za nią Victor, który rozsiadł się w jej ulubionym fotelu.
- To było niezłe! - zaśmiał się. - Nigdy nie widziałem, żeby miał taką minę. Gdyby ktoś inny to zrobił pewnie byłby martwy po dwóch sekundach. A Ty zdołałaś wywalczyć swoje warunki! - zaczął klaskać z uznaniem.
- Dziękuję, dziękuję. - pokłoniła się teatralnie, po czym opadła na łóżko. - Wiesz co, Victor? Teraz wszystko się zmieni...
Cudo!!!Żal mi tylko, że nie mogę zobaczyć miny Voldzia, kiedy Luna mu przywala :( Zdecydowanie za szybko czytam twoje rozdziały.Zniecierpliwiona czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńMartyna
Od czego ma się wyobraźnie? :3
UsuńCieszę się ogromnie, że mam kolejną "ujawnioną" czytelniczkę!
Błagam o następny rozdział!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńMartyna
PS:Podpisuję się tak samo na blogu Jęczącej Marty
Piszę na przemian, więc najpierw pojawi się na the only way, a dopiero potem tutaj :3
UsuńAch, piękny rozdział i wcale nie żaden zapychacz, bo jeden z lepszych!
OdpowiedzUsuńJedyne co mi się nie podoba to fakt, że Luna tak szybko wybaczyła Sevciowi... Oczywiście wiem, że on jest tak cudowny i wspaniały, że przy nim kolana miękną, ale z drugiej strony jej twarda osobowość i w ogóle, a tak szybko odpuszcza. *.*
No nic, ciekawa jestem co tam wymyśliłaś w swojej wkrótce rudej główce (hehehe <3) odnośnie wielkich planów. :3
A i Victor jest świetny! Oczywiście nie dorównuje Sevciowi, ale tak czy siak go lubię! xD
Dobrze, zakończyłam i lecę sama pisać nim mi pomysł ucieknie. *.*
Przesyłam miliony całusków mojej księżniczce <3 <3 <3 XD
PS. Ha, moja imienniczka się udziela powyżej, jak cudownie!!! :3
Dziękuję! :3
UsuńNo właśnie mi teraz też to nie pasuje, a jeszcze pare godzin temu nie zwróciłam na to uwagi. Z tym, że chyba zostawie to tak jak jest i potem coś wymyślę, poza tym.. Ona mu coś wyznała i nie zapominaj o tym! To mogło być ważniejsze od jej zranionego serduszka, które pociachał i pobił Sev :3
Ah, zobaczysz! Gdybym mogła zaczęłabym piszczeć z podekscytowania! Niczego się nie spodziewacie, a ja kawałek po kawałku odkrywam przed Wami od początku zaplanowaną przyszłość! To coś co uwielbiam :3
Cieszę się również, że Ci się spodobał. Zdradzę Ci w sekrecie, że nigdy miał nie powstać xD. To był spontaniczny twór mojej wyobraźni.
Oh, czuję się po królewsku, a moje ego jest niczym wieża Roszpunki. Wysokie i mocne.
No dobrze, wybaczam...
UsuńO jejciu, to już się boję co z tego powstanie, bo może być naprawdę... zabójcze xD
Wysoko mierzysz moja droga, oj wysoko!
Dziękuję mój miśtrzu <3
UsuńWiem, że nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale dobrałaś najlepsze słowo, by to opisać.. dosłownie XD
To nie ja.. to moje ego.
No cóż... Szczerze to zaczęłam czytać ten blog bo zobaczyłam go na liście polecanych u Jęczącej Marty i bardzo mi się spodobał. Na blog the only weszłam wczoraj ze względu na okropną nudę w przerwie między rozdziałach ma blogach. Martyna
UsuńBardzo mnie to cieszy! Ahh, tak jest, że większość blogów poznaje się z przypadku albo po prostu widnieją jako polecone u kogoś XD. Ja znalazłam blog Marty na spisie Sevmione i szczerze jej opis spodobał mi się bardziej niż inne. No i tak właśnie się to zaczęło. Wszystko to dzieło przypadku.
UsuńA co o nim sądzisz? Wiem, że widnieją tam dwa rozdziały i prolog, ale no.. xD Wciągnęło Cię? Czy może masz dla mnie cenne słowa krytyki?
The only jest dopiero na początku ale mnie zaintrygowałaś. Jest to inne niż szablonowe pary ale mi się podoba. Jak narazie nie ma co krytykować także weny życze ;-)
UsuńMartyna
Naprawdę? Wydawało mi się, że podpadam pod taki szablon, ale skoro twierdzisz inaczej to bardzo mnie to cieszy. To jest właśnie coś czego staram się unikać, czyli pisanie dosłownie szablonowo, ale wiadomo. Czasami nie wychodzi.
UsuńDziękuję bardzo! Piszę kolejną stronę właśnie na The only way, bo dzisiaj miała się pojawić i biję się z własnymi myślami co do ładnego rozegrania sytuacji :3